27 listopada 2015

„After. Płomień pod moją skórą” Anna Todd

Autor: Anna Todd
Tytuł: After. Płomień pod moją skórą
Liczba stron: 632
Wydawnictwo: Znak


Życie Tessy było dotychczas spokojne i poukładane. Miała chłopaka, z którym była szczęśliwa, i właśnie zaczynała pierwszy rok studiów w wymarzonym collage'u. Miała w planach ciężką naukę, by osiągnąć cel, jaki sobie postawiła - znaleźć pracę w dobrym wydawnictwie. Jednak nie wszystko idzie po jej myśli. Najpierw trafia do pokoju ze Steph, która często imprezuje i daleko jej do wizerunku grzecznej dziewczynki, a później spotyka Hardina. Hardin to kompletne przeciwieństwo Tessy - złośliwy, cały pokryty tatuażami, a dziewczyna mimo oporów brnie dalej w znajomość z nim.

Obok książki After nie można przejść obojętnie. Napis na okładce krzyczy do mnie, że to największy fenomen wydawniczy tego roku, a Internet jest pełen wychwalających recenzji. Poza tym milion odsłon na portalu Wattpad pewnie też o czymś świadczy, prawda?

Hahaha, nie.

Fabuła tej książki jest naprawdę bardzo prosta i schematyczna do bólu. Ona - kujonka-cnotka, nosząca długie spódnice i koszule bez dekoltów. Jest grzeczna, nigdy nie dostała żadnej uwagi do dzienniczka i ciągle stara się o aprobatę ze strony matki, która zachowuje się, jakby połknęła kij. On to typowy bad boy, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, ale nigdy się nie zakochał. Gdy się spotykają, najpierw pałają do siebie nienawiścią, ale potem, uwaga niespodzianka!, zakochują się w  sobie i wtedy wszystko zaczyna się opierać na pewnym schemacie: kłótnia, seks na zgodę, kłótnia, seks na zgodę i tak w kółko. Z czego wiem, w kolejnych tomach to się nie zmienia, więc jak na razie nie potrafię znaleźć sensu rozbudowania historii Tessy i Hardina na cztery książki o dość dużej objętości. 

W After. Płomień pod moją skórą nie da się nie znaleźć elementów wspólnych ze słynnym Greyem. Tessa to nieco młodsza wersja Any. Jest studentką filologii angielskiej i również pragnie znaleźć pracę w wydawnictwie. Obie także uwielbiają czytać, szczególnie klasykę literatury brytyjskiej. Za to Hardina z Christianem łączą koszmary senne, trudna przeszłość, obrzydliwa zaborczość i dużo pieniędzy na koncie. Oprócz tego w tle przewija się Seattle i dużo, dużo seksu. 

Kolejnym elementem jest toksyczny i burzliwy związek głównych bohaterów. Jest to wręcz patologiczna sytuacja, którą czytelniczki odbierają jako wzór miłości idealnej. Powiem jedno: ta sytuacja jest chora. Chore jest to, że autorka posunęła się do stworzenia się czegoś takiego i z każdą stroną brnie w to dalej. Hardin rani Tessę w każdy możliwy sposób; poniża ją, nie traktuje z godnością, okłamuje, bawi się nią jak zabawką.  To jak zabawa w kotka i myszkę. Hardin jest kotem, osaczającym Tessę, która nie znajduje wyjścia i ulega mu. Wierzy w każde jego słowo, w zapewnienia poprawy, a potem kończą razem w łóżku, by później znowu zacząć kłótnie od nowa. Hessa nie jest romantyczna. Hessa jest chorą relacją i mam nadzieję, że nie stanie się wzorem do naśladowania.

Sam Hardin to dla niektórych chłopak idealny, którego z chęcią wiele uczyniłoby swoim mężem. Problem w tym, że jest on strasznie wybuchowy, podążający drogą ku autodestrukcji. Nie potrafi zapanować nad swoją agresją, o czym dają znać wgniecenia w ścianie czy potłuczone wazony. Osoby też zdarza mu się pobić. Nie wspominając już o jego skłonności do alkoholu, co w połączeniu z wyżej wymienioną agresją daje mieszankę wybuchową. 

Ważnym tłem dla perypetii głównych bohaterów są ich rodziny, z którymi mają same problemy. Ojciec Hardina zostawił go i jego matkę w Anglii, by rozpocząć nowe życie z nową rodziną w Ameryce. Chłopak nie potrafi się z nim dogadać, ciągle obwinia go pewne rzeczy i nie akceptuje jego żony i jej syna. Tessa przeżywa równie ciekawe dramaty ze swoją matką, którą można uznać za królową lodu. Próbuje ułożyć córce życie według własnych standardów i nie może przyjąć do świadomości momentu, w którym grzeczna Tessa zaczyna się nieco buntować.

Za to jedyną zaletą tej książki jest to, że pochłania się ją w naprawdę szybkim tempie. Mimo że styl jest prosty, czasami aż za prosty, to nim się obejrzałam, a już byłam w połowie lektury. Szkoda tylko, że rozdziały są takie krótkie, przystosowane do blogowej formy. Jak widać, napis na okładce, głoszący o poprawionej wersji, trochę mija się z prawdą. W sumie jako kolejną zaletę mogłabym zaliczyć okładkę, która urzekła mnie swoim minimalizmem. Ostatnio podobają mi się okładki z niewyróżniającym się tłem i dużym napisem, aż szkoda, że u nas mało się ich wydaje.

After. Płomień pod moją skórą to książka pełna schematów, w której bohaterowie przerzucają się cytatami z Wichrowych Wzgórz i w każdym możliwym miejscu dają upust swojemu napięciu seksualnemu. Nie widzę żadnych powodów, dla których mogłabym ją polecić. W nurcie New Adult jest o wiele więcej bardziej wartościowych i godnych książek, więc, jeśli macie taką możliwość, nie sięgajcie po tę. Jest zła i cukierek temu, kto wytłumaczy mi jej fenomen, bo to dla mnie dalej rzecz niepojęta. 

19 listopada 2015

„Carrie Pillby. Nieznośnie genialna” Caren Lissner

Autor: Caren Lissner
Tytuł: Carrie Pilby. Nieznośnie genialna
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: HarperCollins Polska


Carrie Pilby do genialne dziecko. Przeskoczyła kilka klas w szkole, aby ostatecznie w wieku dziewiętnastu lat ukończyć z wyróżnieniem studia na Harvardzie. Większość część wolnego czasu poświęcała nauce, co uczyniło z niej osobę nieco wyobcowaną i niepotrafiącą się zaaklimatyzować w większym towarzystwie. Carrie nie ma przyjaciół i unika chodzenia na ranki, twierdząc, że teraz wszystkim chodzi tylko o seks. Sprawy przybierają zupełnie inny obrót, gdy dostaje od terapeuty listę pięciu zadań, które musi wykonać.

Carrie nie jest postacią, którą darzy się sympatią od pierwszych stron. Bynajmniej nie dlatego, że jest nieśmiałą i wstydliwą kujonką, bo wcale taka nie jest. Jej problemem jest to, że właściwie bez głębszego poznania już ocenia i szufladkuje daną osobę. Dla niej każda ładna dziewczyna to pustak, a życie chłopaka obraca się tylko wokół seksu. Najbardziej irytującą w niej cechą jest to, że to, czy może się z kimś ewentualnie zaprzyjaźnić, uzależnia od jego ilorazu inteligencji. Twierdziła, że z kimś mądrym i wyedukowanym może normalnie porozmawiać. Do tego Carrie posiada charakterek, jest sarkastyczna i dociekliwa, co nie czyni z niej zbyt miłej osoby.

Nieznośnie genialna to przede wszystkim lekko psychologiczna książka traktująca o wyobcowaniu społecznym. Carrie, idąc na studia w dosyć młodym wieku, miała nadzieję spotkać grupę ludzi o podobnych zainteresowaniach, tak samo jak ona lubiących naukę. Jednakże rzeczywistość ją zawiodła - jej koledzy woleli spędzać czas na imprezowaniu niż uczeniu się. Uczyniło to z niej nieco zgorzkniałą i samotną osobę, która poprzez zawyżone oczekiwania, nie potrafi znaleźć sobie przyjaciół. To książka o znajdowaniu własnego miejsca w świecie, dojrzewaniu i pokonywaniu uprzedzeń, które sami sobie stawiamy.

Powieść Caren Lissner opiera się głównie na przemyśleniach głównej bohaterki. Jest więc trochę filozofowania Carrie, jej dywagacji na różne mniej i bardziej ciekawe tematy. W ten sposób w całej książce jest znacznie mniej akcji. Nie mówię, żeby to było jakimś bardzo złym zabiegiem, bo te rozważania były naprawdę ciekawe i pouczające jednocześnie. Od pierwszego wydania tej książki minęło dobre dwanaście lat, a ona wciąż zawiera w sobie treści na topie i z dobrym przekazem. Niestety fakt spowolnienia akcji plus początkowa niechęć do Carrie zaowocowały tym, że naprawdę ciężko było mi wbić się w treść. Całe jej czytanie szło mi dosyć mozolnie, gdy tak naprawdę mogłabym ją skończyć w kilka godzin.

Czy też zauważyliście, jak motyw różnych list zadań do wykonania stał się ostatnio popularny w literaturze? W PS Kocham Cię comiesięczne zadania otrzymywane od zmarłego męża miał pomóc Holly w poradzeniu sobie z jego śmiercią, w Kochając pana Danielsa było podobnie z tą różnicą, że Ashlyn dostała je od zmarłej siostry bliźniaczki. Spotkałam się z tym jeszcze w Przypadkach Callie i Kaydena i jeszcze w jakiejś książce, której tytułu teraz nie potrafię sobie przypomnieć. Przez Nieznośnie genialną też przewija się ten motyw i mimo że byłam do niego dosyć sceptycznie nastawiona, nie zawiodłam się na nim. Został bardzo dobrze wpleciony fabułę i nie był nic nie wnoszącym do niej dodatkiem tak jak w kilku wyżej wymienionych książkach.

Czasami są takie książki, które obiektywnie nie powinny nam się nie spodobać, ale pomimo tych zalet coś po prostu nie zaskakuje i jest nam ona obojętna. Właśnie taki problem mam z Nieznośnie genialną. Z jednej strony, owszem, podejmuje ona jak na młodzieżówkę trudną tematykę i warto się z nią zaznajomić, bo niewątpliwie wybija się na tle innych pozycji z tego gatunku, ale jednak ja po prostu nie poczułam tego czegoś podczas czytania. Nie mogłabym nie docenić tego, jak bardzo dopracowana jest, lecz nie mogę także nazwać ją ulubioną. Ot, kolejna książka, która trafia do grona przeczytanych. Mam nadzieję, że Wam bardziej przypadnie do gustu.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.

13 listopada 2015

MiniRecenzje #1 - „Dotyk mroku”, „Pora na życie”

Kajam się bardzo - od 30 października na moim blogu świecą pustki i ja sama w sumie od tego czasu nie udzielałam się na blogach. Powód był prosty, potrzebowałam krótkiej przerwy od blogowania. Doszłam do wniosku, że mimo świetnej mojej wcześniejszej aktywności (12 postów w miesiąc, jeej!), dalej rady tak nie dam i teraz recenzje będą pojawiać się raz w tygodniu ;)

Dzisiaj przychodzę z serią mini recenzji o książkach, które miałam w planach już bardzo długo, ale dopiero teraz postanowiłam wcielić ją w życie. Jest tyle książek, które mam w planach do zrecenzowania, ale wiadomo, że nie dam rady napisać o nich wszystkich, a Dotyk mroku i Pora na życie czekają na recenzję już od wakacji ;)
Autor: Dorota Wieczorek
Tytuł: Dotyk mroku
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Piętnastoletni Jacek mieszka w Gdańsku i uczęszcza do ostatniej klasy gimnazjum, ale nie jest zwykłym chłopakiem, za jakiego go biorą. Wtedy gdy jego koledzy z klasy spotykają się, on musi wprawiać się w fach czarodzieja i uczęszczać na lekcje do różnych nauczycieli, którzy mają dosyć swojego nieokrzesanego ucznia. Ale Jacek ma dosyć takiego życia, nie chce zostać czarodziejem ani nie chce widzieć Mroków - stworów ukrytych przed wzrokiem zwykłych ludzi.
Przyznaję się bez bicia - sięgnęłam po tę książkę głównie ze względu na okładkę, która po prostu przyciągnęła mój wzrok, gdy tylko zbliżyłam się do półki. Czy się na niej zawiodłam? Zdecydowanie nie, chociaż mam świadomość, że nie jest to powieść najwyższych lotów. Dotyk mroku czyta się szybko, styl autorki jest lekki, a sama fabuła świetnie przemyślana i dobrze dopracowana. Podobało mi się to, że świat czarodziejów łączył się ze światem ludzi, a w książce nie zabrakło takich stworzeń jak rusałki czy krasnale. Wyczułam nawet lekką inspirację Władcą Pierścieni, ale nie było to minusem. A bohaterowie? Byli niesamowicie barwni i nawet ci drugoplanowi nie zmywali się w jedną masę, tylko byli skrupulatnie wykreowanymi postaciami. Szczególnie polubiłam pioruna kulistego o imieniu Robert.
Nie ukrywam, że Dotyk mroku to książka skierowana przede wszystkim do młodszych czytelników, jednak mi się naprawdę spodobała. Była lekką i niewymagającą lekturą, a ja akurat miałam ochotę przeczytać coś takiego.



Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Pora na życie
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Świat Książki



Główną bohaterką książki jest Lucy, a jej największym problemem jest to, że kłamie. Stała się ona mistrzynią w wymyślaniu historyjek, aby uciec wcześniej z imprezy, ukryć przed rodzicami fakt, że została wylana z pracy, czy wywinąć się z innych zadań. Wstydząc się tego na jakie tory weszło jej życie, Lucy ucieka się do wynajęcia mikroskopijnego mieszkania i nawet nie próbuje nawiązać kontaktu ze sąsiadami, za przyjaciela mając kota. Zaniepokojona tym faktem rodzina, postanawia umówić ją na spotkanie z Życiem.
Oceniając sam pomysł na fabułę i kreację bohaterów, muszę przyznać, że wypadło to całkiem dobrze. Kto by pomyślał, że można spotkać się z własnym Życiem? Na przykładzie Lucy widzimy, jak poważne jest w skutkach oszukiwanie i jakie skutki za sobą to niesie. Lucy to smutna postać, uwięziona przez to, co zmyśliła i uparcie udająca, że wszystko jest w porządku. Mimo że czasami irytowały mnie jej decyzje, to do samego kibicowałam jej, żeby w końcu ułożyła sobie życie i wybrnęła z tego bagna. Mimo że opowiadana historia naprawdę przypadła mi do gustu, a bohaterowi byli naprawdę bardzo barwni - od matki opiekującej się dzieckiem, którego nie ma, po samo Życie - to jednak tę książkę męczyłam. I to dosyć długo. Nie mam pojęcia, czego to była wina, ale czytałam maksymalnie dwa rozdziały i odkładałam ją na jakiś czas. Momentami mnie nieźle nudziła i już myślałam, że nie dotrwam do końca. 
Mimo tej wady Pora na życie to naprawdę dobra książka ze świetnym humorem. Oto powieść o tym, jak radzić sobie z samym sobą, okraszona ironią i humorem, która niewątpliwie skłania do refleksji. Naprawdę polecam.




Tak w ogóle to planuję zorganizować Book Tour (znając mnie, wyrobię się pewnie z tym dopiero w styczniu, ale cii) i mam dylemat, którą książkę wybrać - Ostatni Smokobójca czy Malfetto. Mroczne piętno?