30 stycznia 2017

TOP 5: książki, które mnie rozczarowały


Znacie to uczucie, gdy bardzo chcecie przeczytać jakąś książkę, gdy macie ją w swoich dłoniach czujecie narastającą ekscytacje, ale po przeczytaniu choćby jednej strony czujecie, że wasze wyobrażenia nagle legły jak ten domek z kart? Mi to uczucie towarzyszy bardzo często. Niby staram się nie mieć zawyżonych oczekiwań, ale jak tu ich nie mieć, gdy wszyscy zachwalają te książki? Dzisiaj opowiem trochę o pozycjach, które miały być niesamowite, a okazały się zawodem.


Oddam ci słońce 
Jandy Nelson

Nie ma to jak zacząć z grubej rury, co nie? Chyba się nieco wyłamuję na tle tych wszystkich osób zachwyconych tą książką. Szczerze mówiąc, nie uważam Oddam ci słońce za złą powieść, gdybym miała ją oceniać, dałabym jej z siedem gwiazdek. Problem w tym, że oczekiwałam czegoś mocniejszego, szukałam w niej tych wszystkich zachwytów i niestety ich nie znalazłam. Nie mam pojęcia, o co tyle szumu.


Kochając pana Danielsa 
Brittainy C. Cherry

To, co mnie najbardziej wkurzyło w tej książce, to powtarzalność motywów znanych z innych książek. Zamiast postawić na coś oryginalnego autorka garściami czerpała z takich powieści jak Gwiazd naszych wina czy PS Kocham cię. Tak jak poprzedniczka Kochając pana Danielsa nie jest złą pozycją, ale oczekiwałam dużo, dużo więcej. Dla mnie to taki zwykły romans, niestety.


Delirium
Lauren Oliver

Cały wstęp do tego posta w dużej mierze dotyczy tej o to książki. Boże, jak ja bardzo chciałam przeczytać Delirium, to był dla mnie priorytet. I co? I dostałam książkę bardzo nudną (3/4 strasznie wymęczyłam), bez akcji z bohaterami, którzy nie zapadają w pamięć. Sam wątek romantyczny był tak wtórny, że po prostu brak słów. W moim odczuciu to bardzo poprawna książka.


Will Grayson, Will Grayson
John Green, David Levithan

Jestem  bardzo zniesmaczona tą książką i tym, w jakim kierunku ona poszła. Green, jak to Green, postanowił postawić na kontrowersji, myśląc, że to będzie zabawne i w ogóle takie super. Otóż nie, tak nie było. Kruchy to najgorsza postać Zielonego - bardzo przerysowana, lecąca po stereotypie geja. Jedynie trochę Levithan ratował tę książkę, ale i tak było to za mało. Will Grayson, Will Grayson bardzo mnie rozczarował.


Ja, diablica
Katarzyna Berenika Miszczuk

Po mojej recenzji wiecie, jak bardzo rozczarowała mnie ta książka. Ja, diablica jest pełna nielogiczności z irytującą bohaterką, która bardzo działa na nerwy. Z tego zestawienia to zdecydowanie najgorsza książka. Już gdybym miała wybierać, byłabym bardziej skłonna polecić Will Grayson, Will Grayson niż tę powieść pani Miszczuk.

A jakie książki was rozczarowały?

26 stycznia 2017

„Eden. Nowy początek” Mia Sheridan

Eden. Nowy początek Mia Sheridan
287 stron, Septem, 2016

Początek roku, a ja znowu przychodzę z kolejną niepochlebną recenzją. Obiecuję, że wkrótce pojawi się coś pozytywnego na tym blogu :). Jeszcze wiele dobrych lektur przede mną.

Po tragicznej powodzi, w której na własną prośbę zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Arkadii, życie Caldera i Eden zmieniło się diametralnie. Oboje myślą, że to drugie nie żyje, że padło ofiarą zbiorowego szaleństwa sekty. Eden znajduje bezpieczną przystań w domu bogatego jubilera i uczy jego wnuczkę grać na fortepianie, a Calder walczy z demonami pod opieką Xandra — przyjaciela z lat dzieciństwa, który także stracił w powodzi całą swoją rodzinę. Powoli uczą się żyć bez siebie — ona dowiaduje się, że jako dziecko została porwana, i odnajduje matkę, on zostaje uznanym artystą malarzem. Jednak nic nie jest w stanie zapełnić pustki, jaką oboje czują w sercu, zabić tęsknoty za utraconą miłością. Złamane serca pozostają złamane… do czasu, gdy drogi Caldera i Eden znów się przecinają. 

Przypadek czy przeznaczenie? Raz jeszcze powróć do świata, w którym mądrość, miłość i odwaga pozwalają bohaterom przetrwać najcięższe chwile. Zobacz, jak walczą o swoją godność, spełnienie i szczęście. 
Eden. Nowy początek to książka o walce dobra ze złem, miłości mocniejszej niż śmierć i sile nadziei, która nie pozwala poddać się rozpaczy. Od zarania dziejów do końca świata.
lubimyczytac.pl 
(wybaczcie, ale ten jeden raz po prostu nie miałam siły pisać opisu)

Tę recenzję chciałam zacząć od wypisania jakichś zalet, choćby jednej, ale po godzinie myślenia i przeszukiwania notatek, doszłam do wniosku, że niestety nie mogę znaleźć niczego dobrego w tej książce. Eden. Nowy początek to jedna wielka katastrofa i pomyłka.

Naprawdę staram się zrozumieć, dlaczego Mia Sheridan zdecydowała się napisać kontynuację, ale to mnie przerasta. Zakończenie pierwszego tomu było idealne - zostawiało pole do popisu dla czytelnika, który mógł sam sobie dopisać scenariusz tej historii. Moim zdaniem wszelkie wyjaśnienia były po prostu zbędne, a Eden. Nowy początek tylko to wszystko psuje. Eden i Calder prawie od razu padają sobie w ramiona i do końca książki praktycznie się nie rozstają. Czyżbym właśnie zaspoilerowałam wam tę książkę? Otóż nie. Czytelnik już z góry wie, jakie będzie zakończenie, nawet sama Mia Sheridan tego nie ukrywa. Nie było ani jednego momentu, w którym przyszłość tej pary byłaby zagrożona, autorka nie stawia przed nimi wielkich trudności. Co więcej, w tej książce w ogóle nie ma akcji. Jest nudna jak flaki z olejem. Natomiast przeważają w niej słodkie do bólu sceny Eden i Caldera i oczywiście sceny erotyczne. Czułam się, jakbym czytała fanservice. 

Sheridan chyba jednak doszła do wniosku, że jakieś tło by się przydało, więc postawiła nieudolnie wyjaśnić nam to, kim był Hector czy rodzice Caldera. Dlaczego nieudolnie? Dlatego, że w moim odczuciu to niczego ciekawego nie wniosło do lektury. Po bohaterach też spłynęło to jak po kaczce i brak tego wątku w sumie niczego by nie zmienił.

W tej części pojawiają się nam nowi bohaterowie, a mam tu na myśli matkę Eden i jej kuzynkę. O tej drugiej nie mam za wiele do powiedzenia, za to ta pierwsza irytowała mnie przez cały czas. Ja rozumiem, że straciła córkę i w ogóle, ale to nie usprawiedliwia takiego traktowania własnej córki. Czasami zapominała, że Eden jest dorosłą kobietą a nie sześcioletnią dziewczynką. Co do głównych postaci, to ja to chyba przemilczę. 

Ta książka jest po prostu nudna. Nie ma w niej niczego ciekawego i dla mnie jest bez sensu pisanie takich kontynuacji, które niczego nie wnoszą. Zero akcji, zero ciekawej fabuły. Udaję, że Calder. Narodziny odwagi jest powieścią jednotomową ;D.

★☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Calder. Narodziny odwagi | Eden. Nowy początek

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Helion.




22 stycznia 2017

„Ja, diablica” Katarzyna Berenika Miszczuk

Ja, diablica Katarzyna Berenika Miszczuk
416 stron, Wydawnictwo WAB, 2010

Trylogia o Wiktorii Biankowskiej jest dosyć popularna w naszej blogosferze, zbierając przy tym same pozytywne opinie. Zazwyczaj podchodzę z rezerwą do takich książek, ale nie no prawie osiem gwiazdek na lubimy czytać musi coś znaczyć, prawda? Byłam takiego samego zdania i już na wstępie postawiłam autorce wysoką poprzeczkę, czy temu podołała?

Dwudziestoletnia Wiktoria zostaje zamordowana i trafia do Piekła - Los Diablos - gdzie jako jedna z niewielu kobiet zostaje diablicą. Razem z aniołem musi targować się o duszę zmarłej osoby, która ma prawo zadecydować, gdzie chce iść. Zadaniem Wiktorii jest przekonać ją, by wybrała Piekło. Jednak takie życie nie satysfakcjonuje dziewczyny, która ciągle wraca na ziemię do swojej wielkiej miłości, Piotrusia.

W końcu nastąpił ten wiekopomny dzień, w którym poznałam książkę, która ma szansę powalczyć z Achają Ziemiańskiego o zaszczytny tytuł najgorszej książki, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Tak, proszę państwa, zawiodłam się na niej, i to jeszcze jak! Winą nie są moje zawyżone oczekiwania, bo gdy tylko przeczytałam pierwszą stronę, wiedziałam, że będzie gorzej niż myślałam i stopniowo obniżałam tę poprzeczkę, ale i tak im dalej, tym tylko gorzej było.

Wiktoria ma dwadzieścia lat, w trakcie książki kończy nawet dwadzieścia jeden, a zachowuje się jak szesnastolatka. Cofam to. Już niektóre szesnastolatki są bardziej ogarnięte od niej. Jej zachowanie było bardzo irytujące. Po przeczytaniu z pięćdziesięciu stron Szeptuchy stwierdzam, że ta autorka ma dar tworzenia bohaterek działających na nerwy. Tamta też mnie tak irytowała, że musiałam porzucić tę książkę. Co mnie tak wkurzało w Wiktorii? Nie widziała absolutnie niczego złego w swoim zachowaniu. Och, jaki ten Azazel jest zły, Beleth też, a sama przecież wcale nie lepiej potraktowała kilka osób, nie czując przy tym żadnych wyrzutów sumienia. Och, naprawdę trafili do zakładu psychiatrycznego, dlaczego? Nie muszę mówić, że wielkiej rozpaczy po trafieniu do Piekła też nie było? 

Teraz pora na gwóźdź programu, czyli Piotruś. Tak, Piotruś, nie Piotr czy Piotrek. Ja bardzo przepraszam, ale kto tak w ogóle mówi na dorosłego faceta? Nie mogę się patrzeć na to zdrobnienie, serio. Piotruś to obiekt westchnień Wiktorii, która jest w nim zakochana od ponad roku i robi wszystko, żeby na nią zwrócił uwagę. Ta dziewczyna to przykład desperatki, uwierzcie mi, nie jest to najlepszy przykład bohaterki dla nastolatek. Ona nie widzi, że w ogóle go nie obchodzi, jest kompletnie zaślepiona, twierdząc, że to miłość jej życia. Skąd się ta wielka miłość wzięła to też ciekawa sprawa, bo oni teoretycznie się prawie w ogóle nie znają, więc pewnie jest to zwykłe zauroczenie. Wyolbrzymianie takich rzeczy jest typowe dla nastolatek, a nie dla dwudziestoletnich kobiet. Jest też Beleth - seksownych diabeł, oprowadzający Wiktorię po Los Diablos. W porównaniu z Piotrusiem jest dużo bardziej ciekawszą postacią, ale i tak szału nie ma. Ze wszystkich bohaterów wyróżniają się Azazel, który pragnie obalić Lucyfera, oraz Kleopatra (tak, TA, Kleopatra), chociaż i tak wszyscy są aż za nadto przerysowani. Świat u Miszczuk jest czarno-biały, doskonale wiemy, kto jest dobry, kto zły, postaci rozpoznajemy po jednej głównej cesze. Trochę to nudne. co nie?

W tej książce jest wiele błędów i właściwie nie jestem pewna, czy mają one sugerować głupotę Wiki, czy autorka po prostu się nie przyłożyła do pracy. Strzeliłam mega facepalm w momencie, gdy nasza kochana bohaterka spytała się Beletha, kto był pierwszy, Adam czy Ewa. Serio? Przecież jest to wiedza, którą wynosi się nie tylko z lekcji religii, ale też z języka polskiego w podstawówce. Chyba że to był żart, którego nie załapałam. Dalej było jeszcze ciekawiej - źle użyte pojęcia homofobia i ksenofobia, sugerowanie, że w Polsce lekcje religii są obowiązkowe i mnóstwo luk logicznych. Dlaczego Wiki targuje się tylko o dusze Polaków? W jakim języku mówią w Los Diablos? Jest scena, w której Wiktoria mówi do Śmierci, że w języku polskim jest rodzaju żeńskiego, więc tak do niej się zwraca, a ta zaś odpowiada, że w języku angielskim jest inaczej. Więc w jakim języku one teraz rozmawiają? 

Ta książka nie była nawet śmieszna, bo może wtedy lepiej by mi się ją czytało. Wielką wadą był też styl - zbyt prosty i po prostu czuć, że pisała to nastolatka. Osobiście nie widzę niczego dobrego w tej powieści. Ja, dablica to dla mnie wielki niewypał, który powinien kilka razy przejść przez porządną korektę lub w ogóle nie powinien być publikowany. Nie polecam.

★☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Ja, diablica | Ja, anielica | Ja, potępiona


Wyzwania: Zmierz się z tytułami, WyPożyczone, ABC Czytania


18 stycznia 2017

MiniRecenzje #4 - „Necrosis. Przebudzenie”, „Woła mnie ciemność”

O tych książkach wspominałam już przy podsumowaniu świątecznego maratonu (edit. wcale o tym nie wspominałam, gdy pisałam ten post myślałam, że dodam to podsumowanie, ale się nie wyrobiłam xd), w którym brałam udział, i właściwie miałam napisać normalne recenzję, no ale nie mogę. Obie wywołały u mnie mieszane uczucia i myślę, że w pewnym momencie autorzy po prostu przesadzili. 

Jacek Piekara, Necrosis. Przebudzenie, 400, Fabryka Słów

Niewidoma mała księżniczka i stara niania oczekują na przybycie potężnej czarodziejki - przyszłej żony ojca. Fałszywy egzorcysta zostaje wezwany do królowej podziemnego miasta, złowrogiej mistrzyni zbrodni. Arystokrata, który dokonuje rodowej zemsty, odkrywa niesamowity obraz, który ma na niego ogromny wpływ. Opętana seksualnymi obsesjami złodziejka chce dokonać świętokradztwa. Mały chłopiec w jaskini znajduje potwora, od którego dostaje cenne przedmioty w zamian za karmienie.

Necrosis. Przebudzenie to zbiór pięciu opowiadań, o czym, szczerze mówiąc, nie wiedziałam, zasiadając do lektury tej książki. Każde z opowiadań łączy wątek zła czającego się w pobliżu, próbującego kogoś opętać. Ponadto są one bardzo brutalne i wulgarne, co raczej nie jest nowością w polskiej fantastyce. Pierwsze cztery opowieści, tworzone przy współpracy z Damianem Kucharskim, przypadły mi do gustu. Wiecie, nie były one jakieś mega super (moja elokwencja powala, co nie), ale były w stanie mnie zaintrygować. Najbardziej z nich podobało mi się chyba drugie i czwarte - to o chłopcu i rodowej zemście. Pierwsze było okeej, a trzecie trochę mi się dłużyło, chociaż był tutaj pod koniec bardzo ciekawy zwrot akcji. Natomiast ostatnie, to o tej opętanej seksualnymi obsesjami kobiecie, co to właściwie było? Fabuła bez sensu, bohaterowie też - miałam wrażenie, że czytam fantazję autora, aż szkoda komentarza. Ogólnie Necrosis. Przebudzenie nie było bardzo złe, a przynajmniej te pierwsze cztery opowiadania, ale szału też nie ma. 

★★★★★☆☆☆☆☆

Necrosis. Przebudzenie | ?

Agata Suchocka, Woła mnie ciemność, 356, Novae Res

XIX wiek. Do Londyniu przybywa młody i biedny Armagnac Jardineux. Ten zubożały młodzieniec z wielkim talentem do gry na fortepianie szybko trafia pod opiekę pewnego mecenasa, Lorda Huntingtona. Szybko też nawiązuje on przyjaźń ze skrzypkiem Lotharem.

Zacznijmy od tego, że ja nie lubię Novae Res. Każdy może się u nich wydać, a wiadomo, że nie każdy powinien, dlatego nie mając zamiaru oddzielać ziarna od plew, po prostu unikałam ich książek. Woła mnie ciemność wpadła w moje ręce całkiem przypadkowo, przy jej zakupie nawet nie zerknęłam na wydawnictwo i myślę, że to był błąd. Strasznie żałuję tych wyrzuconych w błoto trzech dych. Pierwsze sześćdziesiąt stron było nawet ciekawe. Klimatu dziewiętnastowiecznej Anglii co prawda nie doświadczyłam, ale historia sama w sobie naprawdę mnie zaciekawiła, a całość dobrze się czytało. Niestety im dalej, tym tylko gorzej. Ja nie mam nic przeciwko erotyce w książkach, serio, ale nie przeszkadza mi ona, dopóki jest jakoś realnie uzasadniona, współgra z resztą. Tutaj była to po prostu przesada. Zastanawia mnie to, czy te wszystkie orgie miały służyć wywołaniu sensacji, bo nie widzę w tym żadnego sensu. Bohaterowie nie zapadli mi w pamięć, po prostu sobie byli. Wątek ceny, którą trzeba zapłacić za sławę i życie wieczne, jest nieco oklepany i nie zrobił za to na mnie żadnego wrażenia. Myślę, że Woła mnie ciemność bardzie by mi się spodobało, gdyby autorka położyła większy nacisk na zepsucie szlachty, tylko że bez jakichkolwiek scen erotycznych, które kompletnie nic nie wnosiły. Jak chcecie to czytajcie, ja tylko zmarnowałam czas.

★★☆☆☆☆☆☆☆☆

Woła mnie ciemność | ?

15 stycznia 2017

Klasyki, które chcę przeczytać

Klasyka to kanon, a kanonu po prostu nie wypada nie znać. Już jakiś czas temu stwierdziłam, że chcę sięgać po bardziej ambitniejszą lekturę. Schematy powtarzane ciągle w młodzieżówkach nudzą mnie i nie wzbogacają mnie ;). Niestety paradoksalnie klasa maturalna nie jest chyba najlepszym okresem na nadrabianie takich książkowych zaległości. Po powrocie ze szkoły jestem wyczerpana i zasypiam przy książce Umberto Eco, a te lekkie i schematyczne książki dostarczają mi pożądanego relaksu. Postanowiłam, że sporządzę listę klasyków, które koniecznie chciałabym przeczytać, gdy w końcu złapię trochę oddechu. Dzisiaj chciałabym się nią z wami podzielić :D.


Życie Pi | Zabić drozda | Nowy wspaniały świat | Frankenstein | Trzej muszkieterowie


Wichrowe wzgórza | Dziwne losy Jane Eyre | Przeminęło z wiatrem | Paragraf 22 | Wojna i pokój


Anna Karenina | Folwark zwierzęcy | Imię Róży | Tessa d'Urberville | Nędznicy

Czytaliście coś z tej listy?

Na koniec mała informacja. W momencie kiedy to piszę (14.01) nie zgłosiła się wymagana liczba osób i Book Tour teoretycznie nie powinien się odbyć, ale postanowiłam nieco zmienić zasady. Tak długo jak będą chętni, tak długo książka będzie wędrować. W każdej chwili można się zapisać, dlatego zapraszam do zakładki :).

10 stycznia 2017

Najlepsze książki przeczytane w 2016 roku


Wspominałam już, że pod względem przeczytanych dobrych książek zaliczam ten do udanych, prawda? I tak jak z wybraniem tych najgorszych nie miałam problemów, tak tych dobrych lektur tyle mi się nazbierało, że w sumie nie wiem, jak się ograniczyć tylko do kilku. Dzisiaj zaprezentuję tylko cztery pozycje - trzech z nich w ogóle nie recenzowałam, ani nie wspominałam o nich - ale jeśli chcecie zobaczyć więcej moich tegorocznych ulubieńców, zerknijcie do etykiet z gwiazdkami.

Sue Monk Kidd
Czarne skrzydła


Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Chodziła za mną od ponad roku i w końcu na Festiwalu Książki w Opolu udało mi się ją dorwać. Dawno już nie czytałam tak wielowymiarowej i wartościowej książki, jaką są Czarne skrzydła. Opowiadają one historię Sary i Szelmy. Towarzyszymy tym dwóm kobietom od lat najmłodszych po wiek średni. Na prawie pięciuset zostały zawarte najważniejsze wydarzenia z ich życia - obserwowałam, jak dorastają, zmieniają się, przeistaczają się w pełne odwagi osoby, chociaż u każdej ta odwaga prezentuje się w odmienny sposób.  Ważnym wątkiem jest walka o wyzwolenie czarnoskórych niewolników oraz większe prawa kobiet. Największym zaskoczeniem dla mnie było to, że Sara Grimke była autentyczną osobą i stała się inspiracją do napisania tej książki.

Katy Evans
Manwhore


Manwhore to chyba największe zaskoczenie roku. Przed przeczytaniem byłam pewna, że to pewnie kolejny erotyk, w którym bohaterowie idą do łóżka w drugim rozdziale i później przez kolejne strony nie wychodzą w ogóle z łóżka. Otóż nie. Nie mówię, że ta książka łamie wszystkie ramy tego gatunku, bo tak nie jest, ale, kurczę, Katy Evans totalnie mnie kupiła. Relacja Malcolma i Rachel jest taka słodka (ale nie za słodka), a czytanie o nich dostarczyło mi dużo przyjemności, a już dawno żaden romans aż tyle mi jej nie dostarczył. Manwhore jest określane mianem erotyka (nawet sam tytuł to sugeruje), ale to taki erotyk w stylu serii On Dublin Street Samanthy Young. Sceny seksu występują, ale nie grają tu tak jakby pierwszych skrzypiec. Jestem totalnie zauroczona i czekam na kolejny tom.

Sarah McCoy
Dzieci kartografa


Książka została podzielona na dwie części - jedna opowiada losy Sarah Brown, córki abolicjonisty Johna Browna, a druga - Eden, współczesnej kobiety, która zmaga się z niemożnością posiadania dziecka. Losy panny Brown, tak jak w przypadku Sary Grimke, również zostały oparte na autentycznych wydarzeniach. Egzekucja jej ojca była jedną z przyczyn wybuchu wojny secesyjnej. Historia, choć na pierwszy rzut oka podobna do Czarnych skrzydeł - abolicjonizm, działania na rzecz wyzwolenia niewolników, losy historycznej postaci - nieco się do nich różni. Nie jest ukazana tak szczegółowo, bardziej skupia się na obyczajowych skutkach wojny, ale nie oznacza, że jest gorsza. Urzekł mnie ten sposób przedstawienia Sarah, która na obrazach rysowała mapy dla uciekających osób. Bardziej spodobała mi się jednak druga bohaterka tej książki, czyli Eden. Cleo i pies Świerczyk zdobyli moje serce. Uwielbiam ich <3.


Colleen Hoover
Ugly Love


Nie byłoby tego zestawienia bez Colleen Hoover i jej genialnego Ugly Love. Chociaż ostatnio pisałam, że Maybe Someday wygrywa z tą książką (myślę, że główną rolę odgrywa tu sentyment, to pierwsza jej książka, która mnie zachwyciła), ale tak czy siak UL to dzieło, genialna powieść. Bardzo, bardzo ją kocham i nie wiem, co mogłabym więcej napisać. 

Podzielcie się swoimi najlepszymi książkami minionego roku!

Book Tour z Sabriel - więcej informacji tutaj!

7 stycznia 2017

„Nieuniknione” Amy A. Bartol


Paranormal romance było kiedyś, a właściwie w pewnym sensie dalej jest, niezwykle popularnym gatunkiem. Jako czternastolatka uwielbiałam ten gatunek i z lubością zaczytywałam się we wszystkich zmierzchopodobnych tworach. Jakimś cudem ominęła mnie jednak moda na anioły - dotychczas nie przeczytałam ani jednego romansu z nimi w roli głównej. Dziwne, prawda? Postanowiłam, że pora to zmienić, a moją uwagę przyciągnęła pewna nowość wydawnicza. Nieuniknione zbierało same pozytywne recenzje, więc stwierdziłam, że będzie najlepszym wyborem.

Genevieve Claremont, lub po prostu Evie, ma prawie osiemnaście lat i dzięki otrzymanemu stypendium rozpoczyna naukę w college'u w Crestwood. Dziewczyna szybko nawiązuje znajomość z Alfredem, którego poznała wcześniej na spotkaniu organizowanym przez jego matkę, oraz z Russellem, z którym świetnie się rozumie. Jedynym problemem jest Reed Wellington. Z niewiadomych przyczyn ten chłopak chce jak najszybciej pozbyć się Evie ze szkoły. 

Zagłębiając się coraz bardziej w treść Nieuniknione (jak to właściwie odmienić?), miałam wrażenie, że coś bardzo nie gra. Czyżbym dostała zły egzemplarz? Jakim cudem to nie jest tak dobre, jak wszyscy wokół mnie zapewniali? Czułam się bardzo, bardzo oszukana.

Nieuniknione to książka, w której schemat pogania schemat. Ciężko znaleźć tutaj jakiś element zaskoczenia. Nawet ostatni zwrot akcji jest łatwy do przewidzenia i taki strasznie typowy. Mamy tutaj dziewczynę, której matka zmarła, a ojciec jest nieznany. Przez całe życie wychowywał ją wujek i to jest jedyna rodzina, którą ma. Evie oczywiście jest taka super, że od razu udaje jej się zostać modelką jednego z nauczycieli, zawodniczką drużyny hokeja na trawie oraz być główną uczestniczką wojny bractw. A to wszystko w miesiąc. 

W powieści Amy A. Bartol wszyscy zaledwie po chwili stają się swoimi najlepszymi przyjaciółmi i wielkimi miłościami. Russell i Evie znają się zaledwie dzień, a już traktują siebie bardzo poważnie, Russell ma jakieś zapędy opiekuńcze wobec dziewczyny i jest zazdrosny o Reeda. To było strasznie infantylne. Kolejną ciekawą rzeczą było to, że działy się wokół nich dziwne, nadprzyrodzone rzeczy, a oni przyjmowali to całkiem, całkiem w porządku. To zupełnie normalne, że na świecie istnieją osoby, potrafiące wpływać na kogoś za pomocą głosu. To w ogóle nie jest dziwne, ani trochę. To jak Evie dowiaduje się, że Reed jest aniołem - nie jest to właściwie żaden spoiler, można to wyczytać z opisu na okładce - jest najgłupszą sceną ever. Naprawdę nie mam pojęcia, jak ona na to wpadła. To znaczy niby jest to wyjaśnione, jak do tego doszła, ale serio, ja już chyba wolę sposób Belli ze Zmierzchu.

Tak w ogóle to chyba znalazłam pewien błąd w tej książce. Russell mówi, że trener przydzielił mu czerwoną bluzę. Oznacza to, że należy do drużyny, ale nie bierze udziału w zawodach. Wyłapałam jednak kilka fragmentów, które sugerowałyby, że jednak on gra. Chociaż nie wiem, mogły to też być różne skróty myślowe, których po prostu nie ogarnęłam.

Wątek miłosny zostawiłam sobie na koniec. Jest to najważniejszy element książki, ale oczywiście został totalnie zepsuty. O czym mówię? Mamy tutaj dobrze znany motyw love-hate. Ja naprawdę uwielbiam tę relację, ale tutaj wyszło tak jak zwykle. Reed i Evie nienawidzą się, potem w jakiś magiczny sposób zaczynają coś do siebie czuć i buum!, mamy wielką miłość, a to wszystko dzieje się w ciągu wspomnianego wyżej jednego miesiąca. Bardzo się na tym zawiodłam, chociaż właściwie było to do przewidzenia.

Dużą zaletą tej książki jest to, że dobrze się ją czyta. Być może moja ocena byłaby wyższa, gdyby nie to, że przez te wszystkie ochy i achy podeszłam do Nieuniknione jak do naprawdę dobrej powieści i tego zaczęłam od niej oczekiwać. Gdybym miała większą świadomość tego, że to kolejny taki sam romans paranormalny, raczej nie wymagałbym za wiele od tej lektury. Szkoda, że ta książka została wydana w Polsce dopiero teraz. Za granicą premierę miała w 2011 roku i to był idealny czas na pisanie takich książek. Wtedy chyba raczej nie raziła aż taką schematycznością. Wydawanie teraz całego cyklu wydaje mi się bez sensu.

★★★☆☆☆☆☆☆☆

Autor: Amy A. Bartol // Tytuł oryginału: Inescapable // Tytuł tłumaczenia: Nieuniknione // Wydawnictwo: Akurat // Liczba stron: 480

Nieuniknione | Intuition | Indebted | Incendiary | Iniquity


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.


Wyzwania:
ABC Czytania

Book Tour z Sabriel - więcej informacji tutaj.



4 stycznia 2017

Najgorsze książki przeczytane w 2016 roku


Prawdopodobnie będę powtarzać to jeszcze kilka razy, ale 2016 rok był naprawdę udanym rokiem. Może nie przeczytałam oszałamiającej liczby książek, ale mogę śmiało stwierdzić, że znaczna większość z nich była dobra albo chociaż poprawna na tyle, bym nie miała ochoty zjechać jej w recenzji. Jednak oczywiście musiało pojawić się kilka gniotów, o których chcę teraz wspomnieć :D.

Sandy Hall
Musimy coś zmienić


Po tej książce mam trwały uraz i dosyć słowa urocze. Nie żartuję. Sandy Hall w tej książce wyraz ten odmieniała przez wszystkie możliwe przypadki, aż w końcu zaczęłam sobie to zaznaczać. Zużyłam chyba z ponad trzydzieści karteczek indeksujących. Musimy coś zmienić jest infantylne do bólu. Nauczycielka, dorosła kobieta pragnę zaznaczyć, świetnie się bawi, próbując połączyć połączyć w parę dwójkę studentów ze swoich zajęć. Chwali się przy tym, że była już swatką innej pary. Dodatkowo narracja z punktu widzenia wiewiórki i ławki, serio? Ja jestem otwarta na nowości, ale tutaj nic to nie wnosiło.

Mia Sheridan
Eden. Nowy początek


Ja wiedziałam, po prostu czułam, że ta kontynuacja będzie odstawała od poprzedniej, no ale żeby aż tak? Historia Eden i Caldera opisana w tej części jest po prostu nudna i z góry przecież wiemy, jak to się wszystko skończy. Sheridan nawet nie próbowała udawać, że tak nie jest, i od razu posłała ich w swoje ramiona. Dla mnie pisanie takich książek jest bez sensu. 

Kirsty Moseley
Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno


To już trzeci romans xd. W większości zestawień najgorszych książek roku, które czytałam, to właśnie ten gatunek głównie królował. Chyba jest obarczony największym ryzykiem. Dla mnie Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno to taki typowy romans z Wattpada. Bohaterowie schodzą się przed setną stroną, a później następuje sielanka trwająca, uwaga, prawie trzysta stron! Ugh, jak ja nie lubię takich książek. One przekraczają dozwoloną liczbę lukru w powieściach. 

Eva Pohler
Purgatorium. Wyspa tajemnic


Śliczna okładka, ale z wnętrzem już gorzej. Bohaterka bardzo mnie irytowała, a styl był okropny - wykładowczyni literatury moim zdaniem powinna lepiej pisać. Zakończenie książki strasznie mnie wkurzyło. Totalnie przeczyło wcześniejszemu zachowaniu Daphne i temu, o czym ona myślała na temat tego całego ośrodka, do którego została wysłana. Człowiek nie może tak nagle zmienić swoich przekonań, tym bardziej jeśli jest mocno przekonany co do własnych osądów. 

To tyle na dzisiaj. A wy jakie książki określicie mianem najgorszych przeczytanych w tym roku?

1 stycznia 2017

Organizuję Book Tour! | "Sabriel" Garth Nix

Pomysł zorganizowania Book Tour chodził za mną od bardzo dawna, ale nigdy nie wiedziałam, jaką książkę dać. W końcu mnie oświeciło i postawiłam na książkę, którą czytałam jakiś czas temu i naprawdę bardzo ją polubiłam. Mam wrażenie, że ostatnio jest trochę zapomniana, a uważam ją za kawał dobrej fantastyki.




Sabriel jest córką legendarnego Abhorsena – wielkiego maga i nekromanty. Do pewnego momentu prowadzi spokojne życie nastolatki, uczennicy szkoły dla dobrze urodzonych panien. Wie już jednak, że nie ucieknie od przeznaczenia. Musi odnaleźć ojca, któremu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, a jednocześnie przejąć jego obowiązki i pomagać zaklętym duszom zmarłych znaleźć się w Krainie Śmierci, by nie zagrażali żyjącym. Pomagają jej w tym gadający kot Mogget i strażnik królewski Touchstone. Wszyscy razem udają się w niebezpieczną podróż na krańce Starego Królestwa. 



Regulamin akcji

1. Przede wszystkim dbamy o książkę - nie zaginamy rogów, nie łamiemy grzbietów, nie piszemy po niej markerami. Jeśli jakiś uczestnik nie prześle jej dalej, nie będzie on już brał udziału w takich zabawach.
baner
2. Aby wziąć udział w zabawie, trzeba posiadać bloga oraz adres korespondencyjny na terenie Polski. Należy też w widocznym miejscu umieścić podlinkowany baner.
3. Książki wysyłamy tylko i wyłącznie listem poleconym. Miło byłoby, gdyby w paczce znalazł się drobny upominek, coś słodkiego dla następnego uczestnika.
4. Każdy musi wpisać się na wyznaczonej do tego stronie. Do swojego nicku i adresu bloga dopiszcie jeszcze miasto.
5. Możecie zapisywać ołówkiem/nieprzebijającym długopisem swoje uwagi lub zaznaczać ulubione fragmenty. 
6.  Na przeczytanie i zrecenzowanie książki macie dwa tygodnie, aczkolwiek nie jest to ścisły termin. Jeśli będziecie potrzebować więcej czasu, napiszcie.
7.  Każdy uczestnik ma obowiązek kontaktowania się ze mną, gdy dotrze do niego książka oraz gdy będzie ją wysyłał. 
8.  Książkę wysyłamy do wybranej osoby spośród zgłoszonych osób w komentarzach. Należy do niej napisać i poprosić o adres. Ja na bieżąco będę odhaczała osoby, które już wzięły udział. 
9.  Zapisy otwarte!

Wzór zgłoszenia:
Zgłaszam się!
Nick:
E-mail:
Baner:

Osoby dotychczas zgłoszone do BT:

  1. Marta Kraszewska
  2. Zamyślona Traductora
  3. KittyAilla
  4. Ewelina Sylwia Nowak