31 sierpnia 2015

Podsumowanie sierpnia


W sumie sierpień był dobrym miesiącem. Przeczytałam jedenaście książek, dodałam dziewięć postów, z czego pięć to recenzje. W końcu weszło mi w nawyk pisanie na zapas, staram się nie odkładać tego na później tak, jak kiedyś to robiłam. Za to nie udało mi się ukończyć wyzwania 30 książek w wakacje. Nie rozpaczam z tego powodu, bo i tak niewiele mi do tego brakowało, więc jest całkiem dobrze. Aha, no i jeszcze dlaczego te wakacje muszą być takie krótkie? ;(


Przeczytane książki:
Pora na życie Cecelia Ahern
Cyrk nocy Erin Morgenstern
Dotyk mroku Dorota Wieczorek
Mroczny kochanek J.R. Ward
Powrót do Daringham Hall Kathryn Taylor
Jesteś zagadką Kendall Ryan
Zakręceni Emma Chase
Zaplątani Emma Chase
Zaginiona dziewczyna Gillian Flynn
Obca Diana Gabaldon
Wypowiedz jej imię James Dawson

Ilość przeczytanych stron: 4452
Najlepsza książka: Zaginiona dziewczyna
Najgorsza książka: Cyrk nocy
Wyzwania:
30 książek w wakacje - 27/30
Kocioł Wiedźmy - 3
Czytam fantastykę - 3
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 31,7 cm

27 sierpnia 2015

„Mroczny kochanek” J.R. Ward

Autor: J.R. Ward
Tytuł: Mroczny kochanek
Liczba stron: 412
Wydawnictwo: Videograf II
Cykl: Bractwo Czarnego Sztyletu (1)

Ghrom, szef tajnego bractwa mającego za zadanie walkę z Reduktorami - osobami, które polują na wampiry, na prośbę swojego zmarłego przyjaciela musi odnaleźć jego córkę i pomóc jej w przemianie w wampira. Beth dotychczas żyła w błogiej nieświadomości, nie mając w ogóle pojęcia o tym, że jest półwampirem. Rodziców biologicznych w ogóle nie znała, a swoje dzieciństwo dzieliła pomiędzy dom dziecka a kolejną rodzinę zastępczą. Kiedy do jej życia wkracza Ghrom, wszystko zmienia się diametralnie, a pomiędzy tą dwójką wybucha niesamowita namiętność.

Nie mam kompletnie żadnego pojęcia, co podkusiło tłumaczkę do spolszczenia imion wampirów, ale to było po prostu złe. Autorka miała świetny pomysł na stworzenie imion, które w pewnym sensie miały oddać cechy charakteru bohaterów, które je nosiły, ale po polsku to nie brzmi dobrze. Znacznie bardziej wolę Wratha od Ghroma czy Zsadista od Zbihra. Rozumiem, że nie każdy zna angielski i mógł tego nie zrozumieć, ale zawsze można było się przecież posłużyć przypisami. Poza tym wydawało mi się, że nazw własnych nie powinno się tłumaczyć.

"Tak, żadne "Tom", "Rysiek" czy "Harry" nie nadawało by się na imię dla wampira. Ale z drugiej strony, czy w ogóle można sobie wyobrazić śmiertelnie groźnego krwiopijcę o imieniu Howard? Eugeniusz? Och, nie Krzysiu, proszę, nie gryź mnie!"

Ile książek o wampirach, tyle wizji tych krwiożerczych istot. Mi osobiście bardzo spodobało się to, w jaki sposób ukazała je Ward. W jej książce były one groźne i niebezpieczne, nie lubiły "człowieków", jednak można było nazwać je osobami ucywilizowanymi. Tworzyły własne społeczeństwo, miały swojego króla, nad bezpieczeństwem cywilów czuwało Bractwo Czarnego Sztyletu, a ich duchowym autorytetem była Pani Kronik. Wampiry Ward nie żywią się ludzką krwią, bo nie są po niej dostatecznie silni - do tego potrzebują krwi własnego gatunku. Dodatkowo wampirem można się tylko urodzić, a przemianę przechodzi się około dwudziestego piątego roku życia.

Relacja Ghroma i Beth była pięknie i barwnie nakreślona. Zupełnie nie odniosłam wrażenia, że tę dwójkę łączy tylko seks, chociaż go było dużo w książce. W ogóle podobało mi się, że Ward nie ukazała cukierkowej miłości od pierwszego wejrzenia, jak to bywa w takich książkach, tylko postawiła na rzeczywistość, czasami nieco brutalną. No i w końcu przeczytałam książkę, która była romansem i erotykiem ogólnie, ale nie istniała tylko dla tego jedynego wątku. Wielkie brawa za to dla autorki! Oprócz perypetii Beth i Ghroma, poczytamy sobie nieco o Butchu, nieco agresywnym gliniarzu, i pośledzimy poczynania tajemniczego pana X, jednego z Reduktorów.

"Witaj we wspaniałym świecie zazrdości. W cenie biletu dostajesz powalający ból głowy, prawie niemożliwą do opanowania chęć popełnienia morderstwa i kompleks niższości."

Oh, uwielbiam postaci, jakie stworzyła J.R. Ward. W książce jest ich cała masa, ale dzięki swoim charakterystycznym cechom i różnym doświadczeniom z przeszłości łatwo jest je rozpoznać. Szczerze uwielbiam Butcha, który zachowuje się jak glina z krwi i kości, a spośród wampirów wręcz zakochałam się we Zbihrze. Wręcz nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po trzeci tom serii, gdzie jest opowiedziana historia tego budzącego grozę mężczyzny. O bohaterach już trochę napisałam to teraz pora na styl autorki. Jest on naprawdę bardzo prosty i lekki w odbiorze. Zaś sama akcja raz jest szybka, a raz powolna. Przyznam, że nie obyło się bez momentów, które mnie wręcz przynudzały, aż miałam ochotę odłożyć książkę na bok i zająć się lekturą czegoś innego. Jednak dzielnie wytrwałam, co mi się opłaciło.

Mroczny kochanek, choć odstrasza mnie swoją okropną okładką, nie odstraszył mnie swoją zawartością. Książka ta była naprawdę dobrą odskocznią od fantastyki, jaką zazwyczaj czytam. Szczerze ją polecam każdemu, kogo nie brzydzą sceny seksu a czytanie o wampirach jeszcze się nie przejadło :).

Mroczny kochanek | Ofiara krwi | Wieczna miłość | Wampirze serce | Śmiertelna klątwa | Dziedzictwo krwi | Anioł zemsty | Dusza wampira | Droga przeznaczenia | Księżycowa przysięga | Sidła namiętności

Wyzwania:
Kocioł Wiedźmy
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

24 sierpnia 2015

„Eleonora i Park” Rainbow Rowell

Autor: Rainbow Rowell
Tytuł: Eleonora i Park
Liczba stron: 340
Wydawnictwo: Otwarte


Rainbow Rowell mówi o sobie, że jest dobra tylko w dwóch rzeczach: w czytaniu i pisaniu. Skończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Nebraska i w wieku 24 lat – zatrudniona w redakcji gazety „Omaha World-Herald” – stała się najmłodszą i jednocześnie pierwszą kobietą pracującą tam jako felietonistka z własną kolumną.Kiedy nie pisze, czyta komiksy, planuje wycieczki do Disney World i kłóci się o rzeczy, które nie mają wielkiego znaczenia. Mieszka w Omaha w stanie Nebraska z rodziną i marzy, żeby jej dwaj synowie wyrośli na ludzi tak samo wrażliwych jak bohaterowie jest powieści.

"-Powiedz coś żebym nie czuł się tak głupio.

-Nie czuj się głupio, Park.

-Dzięki."

Eleonora jest nowa w szkole. Nie sposób nie zauważyć jej bujnych rudych loków ani tego, że nosi męskie ubrania. Dziewczyna pochodzi z ubogiej rodziny, pokój dzieli z młodszym rodzeństwem, a jej ojczym jest alkoholikiem i często doświadcza szyderstw z jego strony. 
Park posiada azjatyckie korzenie. Ma ciemne włosy, skośne oczy i "żółtą" karnacje. Jest zagorzałym fanem komiksów, ciągle ubiera się tylko na czarno oraz trenuje taekwondo. Ma młodszego brata, który przewyższa go wzrostem oraz ciągle kochających się rodziców. 
I wtedy nastolatkowie spotykają się w autobusie, gdzie ma miejsce początek ich miłości...

Mam wrażenie, że nie ważne, co bym napisała na temat tej książki,  to i tak już zostało gdzieś napisane i poruszone. No bo co tu odkrywczego napisać? Eleonora i Park to w moim odczuciu taka słodka opowieść o pierwszej miłości dwojga nastolatków. Autorka na samym początku wyraźnie zaznaczyła, że ta historia nie będzie miała happy endu, jednak mimo to ciągle gdzieś po cichu liczyłam na to, że była to tylko taka zmyłka dla większego zainteresowania czytelnika. No bo jak oni nie mogli być razem?

"Chcę, żeby wszyscy cię poznali. Jesteś moją ulubioną osobą wszech czasów."

Eleonora jest osobą, mającą swoje humory i czasami nieco opryskliwą dla otoczenia, przynajmniej ja tak to odebrałam. Nie nazwałabym ją sympatyczną postacią. Nie zwraca ona uwagi na aktualnie panującą modę wśród młodzieży i ubiera się w to, na co ma ochotę. Nie mam nic do jej dziwnego stylu ubierania, ale czasami irytowało mnie to, że przy tym twierdziła, że nie chce się wyróżniać i nie rozumiała, dlaczego wszyscy się nad nią znęcają. 

Za to Parka polubiłam od razu. To niesamowicie wrażliwy i czuły chłopak - ideał każdej dziewczyny. Nie obchodził go w ogóle wygląd Eleonory. Nie krytykował tego, jak się ubierała ani tego że nie miała figury modelki. Kochał ją taką, jaką była. I to było piękne. Ogólnie cały Park był piękny. 

"Eleonora miała rację - nigdy nie wyglądała ładnie. Wyglądała jak dzieło sztuki, a sztuka nie może być po prostu ładna; sztuka ma wywoływać emocje."

To, co najbardziej spodobało mi się w tej książce, to to że dotyka ona ważnych tematów i skutecznie przełamuje stereotypy. Park to nie typowy bad boy, chociaż trenuje sztuki walki, a Eleonora to nie miss piękności. Rowell pisze o przemocy w rodzinie, znęcaniu w szkole i zastraszaniu, a także o tym, jaki wpływ na człowieka ma brak wiary w siebie i różnice majątkowe. Akcja książki jest obsadzona w latach osiemdziesiątych, jednak pod względem problemów tamta młodzież wcale nie różni się od tej naszej.

Eleonora i Park to książka, którą czyta się szybko i całkiem przyjemnie. Nie roztrzaskała ona mojego serca na milion drobnych kawałków, nie sprawiła, że nie mogłam się pozbierać po jej lekturze, mimo to uważam, że całkiem miło spędziłam przy niej czas. Gorąco polecam każdemu!

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

21 sierpnia 2015

„Na południe od granicy, na zachód od słońca” Haruki Murakami

Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Na południe od granicy, na zachód od słońca
Liczba stron: 232
Wydawnictwo: Muza

Haruki Murakami to japoński pisarz, eseista i tłumacz literatury amerykańskiej. Jego ojciec był synem buddyjskiego duchownego, zaś matka córką handlowca z Osaki. Murakami dorastał w Kobe i ukończył Dramat Klasyczny na Wydziale Literatury Uniwersytetu Waseda w Tokio. W wieku 30 lat Murakami wydał swoją pierwszą powieść "Hear the Wind Sing" (1979). Po napisaniu wysłał ją na konkurs literacki, zajmując pierwsze miejsce i zdobywając nagrodę Gunzō. 

Nigdy nie interesowałam się kulturą japońską ani nigdy też nie planowałam zagłębiać się w jej literaturę. Do samych książek Murakamiego w ogóle mnie nie ciągnęło. Słyszałam o nim same pochlebne opinie, ale stwierdziłam, że po prostu nie jest dla mnie. Jednak kiedyś pod wpływem impulsu wypożyczyłam z biblioteki jedną z jego książek. Pochłonęłam ją w jedną noc i, cóż, spotkanie z twórczością tego pisarza mogę uznać za ciekawe.

"Jeśli wystarczająco długo patrzy się na deszcz i nie myśli o niczym, człowieka stopniowo ogarnia uczucie, że jego ciało się uwalnia, otrząsa z rzeczywistości świata. Deszcz ma hipnotyzującą moc."

Głównym bohaterem książki jest Haijme, którego opowieść rozpoczyna się w latach jego młodości. Chłopak czuje się inny od swoich rówieśników ze względu na to, że nie posiada rodzeństwa, co jest dość niespotykanym zjawiskiem w tamtych czasach. Poznaje on Shimamoto - kulejącą dziewczynkę, która tak jak on jest jedynaczką. Dwunastolatkowie nawiązują nić porozumienia i często wspólnie spędzają czas. Wszystko układa się dobrze do czasu, aż Haijme nie jest zmuszony przeprowadzić się i przez to urywa kontakt z koleżanką. Mijają lata, a mężczyzna w końcu stabilizuje się, ma żonę oraz dzieci, a także prowadzi dwa bary. I wtedy znowu pojawia się Shimamoto, wprowadzając zamęt w uporządkowane życie Haijme.

To, co mnie zauroczyło, to niesamowity styl Murakamiego. Książkę się wręcz pochłania w strasznie szybkim tempie, nawet nie zauważyłam, kiedy ją skończyłam. Autor nie poświęca wiele uwagi opisywaniu świata zewnętrznego, lecz bardziej skupia się na tym wewnętrznym. Uczucia i przeżycia Haijme są napisane niezwykle plastycznie, a ja mogłabym czytać to w kółko i w kółko. Dzięki temu prawie w ogóle nie przeszkadza to, że cała akcja książki jest prowadzona dosyć wolno.

Jak wcześniej napisałam - spotkanie z twórczością Murakamiego było ciekawe, mimo to nie sądzę, żeby było bardzo udane. Na południe od granicy, na zachód od słońca to historia o nieszczęśliwej miłości dwojga ludzi, którzy zostają pechowo rozdzieleni przez los, a po latach w końcu się spotykają. Nie jest to jednak banalny romans, jakich ostatnio pełno. Właściwie samego romansu tu mało, a autor bardziej skupia się na samym Haijme i na tym, jaki wpływ na jego życie miała Shimamoto. Bo oto mamy mężczyznę, koszmarnie zakochanego w kobiecie, będącą w jego oczach niedoścignionym ideałem, który nie potrafi o niej zapomnieć. A kiedy pojawia się ona w jego życiu, nie boi się zostawić rodziny, by tylko być z nią. Ten aspekt książki był szczególnie smutny i myślę, że gdyby autor skupił się szczególnie na tym, to byłaby ona jeszcze lepsza.

"Ciągle się czuję tak, jakbym usiłował stać się kimś innym. Jakbym próbował znaleźć nowe miejsce, nowe życie, nową osobowość. To pewnie część dojrzewania, ale też próba określenia siebie na nowo. Stając się kimś innym, mogę się uwolnić od wszystkiego."
No więc, co nie spodobało mi się w tej książce? A to, że nie wiem, co dokładnie chciał przedstawić Murakami. Wyglądało to tak, jakby chciał zawrzeć w niej kilka rzeczy i, nie wiedząc na jakich ma się bardziej skupić, skupił się na wszystkich. Przez to nie zrozumiałam dokładnie całej książki. Dokładnie tego samego doświadczyłam w Sputniku Sweetheart - tak jakby te książki były nie do końca przemyślane, chaotyczne. Zakończenie Na południe od... również nie przypadło mi do gustu. Lubię, kiedy autor tworzy otwarte zakończenia, dzięki którym czytelnik może snuć domysły co do dalszych losów bohaterów, ale tutaj to nie wyszło. O, kreacja bohaterów też była nie najlepsza. O Shimamoto mogę jedynie powiedzieć to, że była tajemnicza i nic więcej. A Haijme? Jezu, to była naprawdę denerwująca postać. Podejmował zupełnie bezsensowne decyzje, a jego zachowanie po prostu mnie irytowało.

Co mogę więcej napisać? Nie mogę jednogłośnie stwierdzić, czy książka podobała mi się czy nie. Nie mogę też stwierdzić, czy polecić ją czy nie. Nie jest to najlepsza książka, jaką czytałam, i raczej odradziłabym ją osobom, które wcześniej nie miały styczności z Murakamim. Ja nie miałam - co prawda sięgnęłam po jego kolejną książkę, jednak ciągle nie pojęłam fenomenu tego autora i trochę się do niego zraziłam.

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

19 sierpnia 2015

Stosik lipcowo-sierpniowy

Stosik miał się pojawić pod koniec miesiąca,  ale już chyba żadnych nowych książek nie kupię, więc dodaje go teraz. No i na dodatek nie mogę się jakoś zebrać, żeby napisać kolejną recenzje.

Sto imion Cecelia Ahern - w ogóle nie planowałam zakupu tej książki, ale kiedy zobaczyłam ją w Netto za 10 zł, nie mogłam się powstrzymać. Nieprzeczytana
Pora na życie Cecelia Ahern - zamówiłam ją gdzieś na początku lipca i do tej pory nie mogę jej skończyć. Nie mam pojęcia, w czym tkwi problem, bo książka mi się podoba. W trakcie czytania
Kochając pana Danielsa Brittany C.Cherry - przeczytałam ją miesiąc temu i ciągle nie wiem, co o niej myśleć. Właśnie dlatego tak ociągam się z recenzją ;) Przeczytana
Obca Diana Gabaldon - jw. identyczny problem. Przeczytana

Cień wiatru Carlos Ruiz Zafon - na nieprzeczytane.pl upolowałam ją za niecałe 5 zł i mimo że jest to wersja kieszonkowa, przed którą moje oczy się buntują, to jakoś daję radę. I jak na razie książka mi się podoba, w ogóle nie przypomina Trylogii Mgły tego autora. W trakcie czytania
Próba Żelaza H.Black, C.Clare - odsyłam do recenzji. Przeczytana
Dziewczyna ognia i cierni Rae Carson - przeczytałam aż całe jedno zdanie tej książki i odłożyłam ją na półkę. W wakacje jakoś nie mam ochoty czytać fantastyki, ale Dziewczynę... miałam na oku od dłuższego czasu, więc prędzej czy później się za nią zabiorę. Nieprzeczytana
Zaginiona dziewczyna Gillian Flynn - czytałam tyle pozytywnych recenzji tej książki, że nie mogłam jej nie kupić, chociaż to nie mój gatunek. Skończyłam ją czytać jakieś dwa tygodnie temu i ciągle siedzi mi ona w głowie. Przeczytana
Wypowiedz jej imię James Dawson - to samo, co przy Zaginionej dziewczynie. Nie czytam horrorów, ale ten niesamowicie mi się spodobał. Przeczytana

Tron Półksiężyca Saladin Ahmed - kupiłam ją dla tego zdania: "Świat Baśni z tysiąca i jednej nocy ożywa na kartach opowieści o łowcy demonów." Nieprzeczytana
Siła trucizny Maria V.Snyder - chciałam ją kupić już od jakiegoś czasu, a na nieprzeczytane dałam za nią tylko 5 zł. Nieprzeczytana
Malfetto. Mroczne piętno Marie Lu - Legenda tej autorki nie podobała mi się, więc postanowiłam dać jej drugą szansę. Wydaje mi się, że akurat ta książka powinna mi przypaść do gustu. Nieprzeczytana
Szpady kardynała Pierre Pevel - fantastyka i muszkieterowie, czy można chcieć więcej? Nieprzeczytana

To teraz pora na książki z biblioteki ;)
Dotyk mroku Dorota Wieczorek - wypożyczyłam ją tylko dlatego, że spodobała mi się okładka xd Nieprzeczytana
Anioł L.A. Weatherly - nie czytałam jeszcze ani jednej recenzji tej książki, ale mam nadzieję, że się nie zawiodę. Nieprzeczytana
Mroczny kochanek J.R. Ward - polowałam na tę książkę w bibliotece i polowałam, aż w końcu ją dostałam, Tak w ogóle to zastanawiam się, jakim cudem taka Gildia Magów Trudi Canavan znajduje się w dziale dla dorosłych, a Mroczny kochanek, w którym jest dużo scen erotycznych, jest w dziale dla dzieci i młodzieży. Może ktoś mi to wytłumaczyć? W trakcie czytania

Czytaliście którąś z wymienionych książek? Poza tym polecacie jakiś dobry thriller lub kryminał?

12 sierpnia 2015

„Dopóki nie zgasną gwiazdy” Piotr Patykiewicz

Autor: Piotr Patykiewicz
Tytuł: Dopóki nie zgasną gwiazdy
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: SQN


Piotr Patykiewicz to absolwent politologii, człowiek wielu profesji: pracował między innymi jako dziennikarz, ochroniarz, parkingowy, agent ubezpieczeniowy i bukinista. Debiutował opowiadaniem Czorty, publikował w "Fenixie", "Nowej Fantastyce" i "Science Fiction, Fantasy i Horror". Dopóki nie zgasną gwiazdy to jego szósta powieść.

"Kiedyś przecież nadejdzie koniec świata, pogasną gwiazdy i wszystko dobiegnie kresu, nawet życie ich nieznanego ojca. Nastanie nowe niebo i nowa ziemia, ale dla nich nie będzie już tam miejsca. Pozostaną w zimnej ciemności, osierocone na wieczność."

Od czasów Upadku nic na Ziemi nie jest już takie jak wcześniej. Świat opanowały śnieg i lód, wszędzie dominuje przeraźliwy mróz, a spustoszenie zaczęły ziać niebezpieczne Świetliki. To one sprawiły, że kolejne pokolenia opuszczały miasta i przenosiły się coraz wyżej w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca zamieszkania. Wydawać się by mogło, że gdy dotarli do gór, wysłannicy Lucyfera już ich nie dosięgną - nic bardziej mylnego...

To właśnie w takiej rzeczywistości przyszło żyć Kacprowi, synowi szanowanego myśliwego z jednej osad na Krzywym Wierchu. Młody, w przeciwieństwie do swojego brata Stacha, musi pójść w ślady ojca. Chłopak jednak nie jest do końca pewny tego, co chce robić w przyszłości. Pragnie zostać tylko doceniony. Taka okazja szybko mu się przydarza i oto przez pogoń za ambicją i poczucie zobowiązań wobec bliskich Kacper wyrusza z osady z bardzo ważną misją. Rozpoczyna niebezpieczną podróż.

Ostatnio książki postapokaliptyczne coraz mniej do mnie przemawiają. Mam wrażenie, że wszystkie są budowane na utartych schematach, że gdzieś już coś podobnego czytałam i po prostu najzwyczajniej w świecie mi się przejadły, a moja faza na post apo przeminęła bezpowrotnie. Ale Dopóki nie zgasną gwiazdy zdecydowanie wyróżnia się na tle książek z tego nurtu, tchnie pewną świeżością. Może to dlatego, że jest autorstwa polskiego pisarza i ani trochę nie przypomina amerykańskich książek tego gatunku? Na stronach powieści nie spotkamy zombie, wraz z bohaterami nie będziemy walczyć z atakującymi dziwnymi mutantami, a światu nie będzie zagrażała zagłada - ona przecież miała już miejsce trzysta lat temu. Zamiast tego przeniesiemy się do górskich osad, przez zimny klimat przemarzniemy do szpiku kości i potowarzyszymy Kacprowi w jego podróży. 

"Nadchodzi czas, kiedy śmierć okaże się ucieczką słabych, a życie wybiorą tylko najodważniejsi. Wtedy wy staniecie się solą ziemi i światłością światła."

Świat przedstawiony, jaki stworzył Piotr Patykiewicz, nie ma nic wspólnego z nowoczesną techniką, jest ograniczony do zaledwie jednej wioski i jej okolic. Autor pokazał, jak żyje społeczność, kiedy można ją nazwać wręcz gatunkiem zagrożonym. W osadach żądzą przede wszystkim zabobony, obcych nikt nie lubi, a ludzi zaatakowanych przez świetlika traktuje się jak przeklętych. Zaś bohaterowie są bardzo dobrze i starannie wykreowani. Mają wady i zalety, przez co widać, że mamy do czynienia z ludźmi z krwi i kości. Świat, w którym przyszło im żyć, dostatecznie ich zahartował. 

Wspominałam już o klimacie jaki towarzyszy czytaniu tej książki? Nie? To musicie wiedzieć, że zagłębiając się w treść Dopóki nie zgasną gwiazdy doświadczycie czegoś niesamowitego. Ja sama czułam się, jakbym przeniosła się w góry, prosto w sam środek mroźnej zimy. Chłód i mróz jest nieodłączną częścią tej książki. Oprócz tego obfituje ona w różne prawdy o ludzkim życiu i skłania do wielu refleksji, a dodatkowo świetnym dodatkiem są ilustracje wykonane przez Rafała Szłapę.

Podsumowując, Dopóki nie zgasną gwiazdy to nietuzinkowa powieść postapokaliptyczna z elementami fantasy z ciekawą fabułą i napięciem trzymającym aż do ostatniej stronie. Po prostu uwielbiam tę książkę i mam nadzieję, że po takim zakończeniu, jakie zaserwował autor, doczekam się kolejnego tomu.

Dopóki nie zgasną gwiazdy | ?

Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania tej książki dziękuję Wydawnictwu SQN.

Wyzwania:
Kocioł Wiedźmy
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

9 sierpnia 2015

"Próba żelaza" Holly Black, Cassandra Clare

Autorzy: Holly Black, Cassandra Clare
Tytuł: Próba żelaza
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: Magisterium (1)


Poznały się przed dziesięciu laty podczas pierwszego spotkania autorskiego Holly. Od tamtej pory zdążyły zostać serdecznymi przyjaciółkami, a połączyła je (między innymi) miłość do fantastyki – od rozległych krajobrazów Władcy Pierścieni, przez mroczne opowieści o Batmanie i Gotham, po klasyczne epopeje ze świata magii i miecza oraz Gwiezdne wojny.  Postanowiły wspólnie napisać opowieść o bohaterach i złoczyńcach, dobru i złu oraz przeznaczeniu do wielkości – także tej niechcianej. I tak powstało Magisterium.

Głównym bohaterem książki jest dwunastoletni Callum Hunt. Ojciec od urodzenia wpajał mu, że magia jest zła, magowie dokonują przedziwnych eksperymentów na swoich młodych podopiecznych, a w samych zawiłych tunelach Magisterium  uczniowie od lat gubią się i umierają. Dlatego też Alastair Hunt pragnie, by jego syn nie przeszedł Próby Żelaza, która ma wyłonić przyszłych adeptów szkoły magii. Callum idzie za radą taty i stara się wypaść jak najgorzej, jednak niestety albo stety udaje mu się jakimś cudem przejść test. Zostaje oddany pod opiekę maga Rufusa i rozpoczyna naukę w Magisterium.

"A któż by chciał być człowiekiem? Ludzkie serce można złamać. Ludzkie kości zmiażdżyć. Ludzką skórę rozedrzeć."

Kiedy sięgałam po Próbę Żelaza, wiedziałam, że będzie podobna do słynnego Harry'ego Pottera. Na początku wręcz nie mogłam przestać w myślach porównywać tych dwóch książek, co znacznie odbierało mi przyjemność z czytania. Rowling bowiem stworzyła naprawdę niesamowitą serię i bałam się, że Black i Clare będą ją tylko naśladować. I chciałabym móc napisać, że z każdą kolejną stroną te podobieństwa znikały, ale, cóż, nie mogę, bo tak nie było. I pewnie tutaj akurat wychodzi moje wrodzone czepialstwo, przez które nie mogłam oderwać się od przyrównywania tych dwóch książek, lecz muszę stwierdzić, że te książki są do siebie podobne. I to bardzo.

Po przeczytaniu Próby Żelaza nie miałam pojęcia, co o niej myśleć. Szczerze mówiąc, dalej go nie mam. Książka w pewnym sensie spodobała mi się, ale też chyba oczekiwałam znacznie więcej od tego duetu. Była ona całkiem poprawna, zadowalająca, lecz ciągle nie wybitna. Brakowało mi tego czegoś, co sprawiłoby, żebym nie mogła o niej przestać myśleć. Czegoś, co wbiłoby mnie w fotel, tak że nie mogłabym się oderwać od czytania. Gdybym miała się silić na porównanie do JKR, to powiedziałabym, że autorki po prostu nie zadbały o klimat powieści. Czytając o przygodach Calluma w Magisterium, totalnie nie odczułam tego, że znajduje się on w szkole magii. Nauczyciele zlewali się w jedną masę, wręcz czasami miałam problem z odróżnieniem ich, uczniowie nie mieli konkretnych przedmiotów ani podręczników, a cały świat magiczny chyba ograniczał się do samego Magisterium. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.

"Ogień chce płonąć. Woda chce płynąć. Powietrze chce się unosić. Ziemia chce wiązać. Chaos chce pożerać."
Żeby nie było, że tylko wytykam wady, muszę wspomnieć kilka słów o fabule. A jest ona niezwykle oryginalna, pełna tajemnic, nieodkrytych jeszcze w pierwszym tomie. A zakończenie i wydarzenia je poprzedzające? Zaskoczyły mnie one totalnie. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam, gdy byłam gdzieś w środku książki i obstawiałam, co może się zdarzyć. Na plus zaliczam także pomysł czerpania magii z czterech żywiołów oraz chaosu. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim i bardzo mi się to spodobało.

Zaś styl autorek jest lekki i przystępny, a dzięki dużej czcionce szybko mknie się przez strony. Przez trzy czwarte książki prawie nic się nie dzieję, wszystko powoli się snuję, a akcja przyśpiesza dopiero na koniec, tak żeby przez końcowe pięćdziesiąt stron nie można było się od niej oderwać. Natomiast o bohaterach nie mogę napisać niczego szczególnego - oprócz tego głównego raczej nie wyróżniają się niczym. Liczę na to, że w kolejnej części staną się bardziej wyraziści.

Nie ma co ukrywać - Próba Żelaza nie jest książką bez wad. Rzucające się podobieństwo do Pottera, wolno rozwijająca się akcja czy słabo wykreowany świat to kilka z nich. Wymagającego czytelnika raczej nie zachwyci, za to temu młodszemu powinna się ona spodobać. Ja osobiście postanowiłam dać jej drugą szansę i poczekać na drugi tom, chociaż raczej nie poleciłabym jej z czystym sumieniem.

Próba żelaza | The Copper Guantlet | The Cosmos Blade | The Golden Boy | The Enemy of Death

Wyzwania;
Kocioł Wiedźmy
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu