„Playlist for the Dead” Michelle Falkoff

Michelle Falkoff, Playlist for the Dead, 272, Feeria Young
Sam nigdy w życiu by nie przypuszczał, że gdy dzień po okropnej imprezie, w trakcie której pokłócił się ze swoim najlepszym przyjacielem, znajdzie go martwego w łóżku, a obok puste pudełko po tabletkach i równie pustą butelkę po wódce, które będą świadczyć o samobójstwie Haydena. Chłopak jednak nie odszedł bez żadnej wiadomości – zostawił Samowi pendrive z karteczką: „Posłuchaj, a zrozumiesz”. Tropem, złożonej przed śmiercią przez Haydena playlisty, Sam próbuje odnaleźć przyczynę jego nagłej śmierci.
Kompletnym zaskoczeniem było zainteresowanie okazywane nagle przez ludzi, którzy wcześniej mnie ignorowali. Prawie jakbym zyskał w ich oczach status gwiazdy. Najlepszy przyjaciel zmarłego kolesia = celebryta. Jakby to było jakieś osiągnięcie.

Cała fabuła skupia się głównie na Samie, na jego żałobie i szukaniu odpowiedzi na ciągle mnożące się pytania w związku ze śmiercią Haydena. Sam główny bohater został wykreowany naprawdę dobrze. Świat się jemu zawala, kiedy jego jedyny przyjaciel umiera, ale gdy uparcie dąży do prawdy, okazuje się, że być może ich długoletnia przyjaźń była tylko złudzeniem, a sam zmarły miał przed nim sekrety. Sam obwinia się o to, co powiedział Haydenowi przed śmiercią, czuje się winny jego samobójstwa, a także jest rozdarty pomiędzy tym, czy ma prawo wymierzyć sprawiedliwość dręczycielom przyjaciela, czy nie. Musi odnaleźć swoją drogę, zacząć nowe życie i otworzyć się na inne znajomości.

Osią dla wydarzeń w książce wielka zagadka śmierci Haydena, jaką próbuje rozwikłać Sam. Dlaczego Hayden to zrobił? Co go popchnęło do tego czynu? Czy to wina Sama? Pytania się mnożą, odpowiedzi ciągle brak, a wydaje się, że wszyscy z otoczenia głównego bohatera znają prawdę, tylko ciągle zachowują się dziwnie tajemniczą i milczą z niewyjaśnionych powodów. Przez połowę książki miałam mętlik w głowie, podejrzewałam kilka osób, odpowiedzialnych za zdarzenia z tamtej felernej imprezy, ale z każdą kolejną stroną okazywało się, że moje założenia są coraz bardziej mylne. Jednak samo rozwiązanie tej tajemnicy wyszło nieco sztucznie. Pod koniec Sam biegał od jednego bohatera do drugiego, któremu nagle język się rozwiązał i opowiadał swoją wersję wydarzeń. Wyglądało to tak, jakby autorka koniecznie chciała się zmieścić w tej niewielkiej liczbie stron.

Playlist for the Dead jest powieścią poruszającą trudny temat samobójstwa wśród nastolatków, ale napisaną w bardzo lekki sposób. Mam na myśli to, że nie jest to trudna w odbiorze książka, wręcz przeciwnie – treść jest łatwa, co dla jednych może być zaletą, a dla drugich wadą. Po części może i czułam zawód, bo troszkę oczekiwałam czegoś głębszego, o czym nie mogłabym zapomnieć przez długi czas, a tak się nie stało, jednak nie oznacza to, że cały temat jest potraktowany po macoszemu i czuje się niedosyt. Michelle Falkoff nie leje wody, nie tworzy wzruszających i chwytających za serc scen i nie rzuca na prawo i lewo jakże mądrymi, życiowymi cytatami. Ona po prostu napisała książkę o zwykłym nastolatku, który nagle musi poradzić sobie ze śmiercią swojego najlepszego przyjaciela, z którym był praktycznie nierozerwalny od dobrych kilku lat, ale zrobiła to tak w przystępny sposób, że mogłabym polecić tę książkę dosłownie każdemu i mam tu głównie tych młodszych czytelników. To książka idealna na okres gimnazjum.
„Czułem, że śmiejąc się, robię coś niewłaściwego, ale jednocześnie przyjemnego, i fakt, że czerpałem z tego przyjemność, wywołał u mnie wyrzuty sumienia, które tylko spotęgowały poczucie niestosowności mojego zachowania. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, jak mam się czuć. Smutny? Aha. Wkurzony? Jak najbardziej.”

Autorka, tak jak Hayden, stworzyła dla czytelników playlistę. Każdy rozdział zaczynał się tytułem i wykonawcą danego utworu i czasami nawet jego treść nawiązywała do danej piosenki. Muszę się przyznać, że nie puściłam tej playlisty podczas czytania książki, bo najzwyczajniej w świecie tego nie lubię i mimowolnie bardziej skupiam się na tym, co słyszę, a nie na tym, co czytam. Akurat część piosenek znałam, kolejną część ogarnęłam po przeczytaniu, a niektórych w ogóle nie chciałam sprawdzać. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy gdybym słuchała ich w trakcie czytania, wpłynęłoby to jakoś na mój odbiór tej książki. Jednak na pewno nie będę nikomu tego odradzać. Poza tym muszę napisać, że okładka jest śliczna w swym minimalizmie.

Gdybym miała wybrać jedno słowo, które opisuje tę książkę, to byłaby to prostota. Nie jest bardzo wymagająca ani spektakularna. Świetna dla tych, którzy chcą przeczytać coś lekkiego, ale przy tym nie odmóżdżającego. Ja pewnie szybko o niej zapomnę, ale cieszę się, że ją przeczytałam.
„Dopiero wtedy do mnie dotarło, że element zaskoczenia był częścią frajdy, czasem istotniejszym niż sam prezent.”

20 komentarzy:

  1. Gdzieś o tej książce słyszałam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam na temat tej książki bardzo skrajne opinie i sama już nie wiem, czy koniecznie chcę po nią sięgnąć - temat samobójstwa zaczyna mi się trochę przejadać, bo jest teraz obecny w niemal każdej książce młodzieżowej. Mimo to chętnie przeczytałabym "Playlist for the dead" choćby z powodu tytułowej playlisty.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka jest na mojej liście, więc za niedługo będę ją chciała przeczytać ^^
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, czytałam różne opinie, ale bardzo intryguje mnie ten temat, więc chyba przeczytam (oczywiście, jeśli będę miała czas! :D)
    Buziaki!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna recenzja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa, bo sam pomysł wydaję się być intrygujący. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Na samym początku nie byłam zbyt przekonana do tej książki, ale potem zaczęłam się do niej przekonywać. Szczególnie jestem ciekawa tej playlisty, ponieważ już raz spotkałam się z takim czymś w książce i bardzo mi się to spodobało ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, ja chyba nie mam ochoty na tę książkę. Wydaje mi się dość smutna, no bo samobójstwo... życie nastolatka po samobójstwie przyjaciela... no nie brzmi to zbyt wesoło. Hm, na razie więc podziękuję, ale być może kiedyś przeczytam, by wyrobić sobie swoją opinię. ^_^ I okładka też mi się podoba. ^_^

    OdpowiedzUsuń
  9. mam ją w planach. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale tu ładnie u Ciebie, a jak przejrzyście w poście! Miód na moje... oczy ;)

    Co do książki - nie wiem, czy po nią sięgnę. W tej chwili nie mam zupełnie ochoty na taką lekką książeczkę na jeden wieczór, a ta się takową wydaje już nawet po opisie. Pocieszyłaś mnie jednak, że jest to GŁUPIE. Może przeczytam w wakacje, jak mi najdzie ochota na coś luźniejszego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książki osobiście nie mam, ale możliwość przeczytania już tak, więc pewnie koniec końców się zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam identyczne odczucia, co do tej powieści. Została napisana lekko i choć czytało się ją przyjemnie, tak również oczekiwałam czegoś głębszego. I nie jest to powieść zapadająca długo w pamięć :)
    Pozdrawiam ciepło ^^
    Bądź tu teraz

    OdpowiedzUsuń
  13. Chciałam to przeczytać, nawet bardzo, ale Twoja recenzja ostudziła moje oczekiwania, więc w sumie nie wiem, czy dalej szukać w bibliotekach tej pozycji, czy lepiej sobie odpuścić. ;)
    recenzje-koneko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Słyszałam już gdzieś o niej, może kiedyś się skuszę ;)

    http://recenzje-parabatai.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ta książka mnie interesowała, odkąd widziałam ją w zapowiedziach. Przyznaję, recenzenci trochę ostudzili mój zapał, ale nie narzekam - wciąż mam na nią ochotę. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja za to bardzo lubię czytać gdy w tle leci muzyka :) Wtedy gdy później słucham tych piosenek treść książki mi się przypomina i to jest takie fajne. :) Ja już po książkę nie sięgnę ponieważ nie zamówiłam u wydawnictwa. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Książkę bardzo mile wspominam ;D
    Bardzo podobał mi się pomysł z playlistą :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No własnie tak myślała, że książka jest prosta i lekka. Zastanawiam się nad nią :]

    OdpowiedzUsuń
  19. To bieganie od jednego bohatera do drugiego rzeczywiście było trochę dziwne. Podczas czytania słuchałam wymienionych piosenek, ale przyznam, że raczej nie miało to większego wpływu na mój odbiór powieści. Głównym plusem było to, że za każdym razem wiedziałam, o jakim utworze mówią bohaterowie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ostatnio moja przyjaciółka kupiła sobie tę książkę i czasami nachodzi mnie chęć by ją sobie od niej nie pożyczyć. Niemniej na razie aż tak mnie do niej nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!

Obsługiwane przez usługę Blogger.