30 kwietnia 2015

Stosik kwietniowy

Nie miałam w planach dodawać zdjęć moich stosów, ale tak jakoś pod wpływem impulsu postanowiłam pochwalić się moimi zdobyczami w tym miesiącu. Z góry przepraszam za jakość mojego aparatu, a raczej za jego brak, bo zdjęcie jest robione komórką ;)


PS Kocham cię Cecelia Ahern - po przeczytaniu Love, Rosie po prostu musiałam zapoznać się z kolejną książką tej autorki. Ani trochę się nie wahałam przy jej zakupie i wzięłam się za czytanie zaraz po tym jak do mnie przyszła. Za niedługo powinna pojawić się jej recenzja.

Uczennica maga Trudi Canavan - Trudi Canavan to jedna z moich ulubionych autorek, a Uczennicę maga chciałam przeczytać od dawna, dlatego cieszę się, że udało mi się ją wypożyczyć z biblioteki.

Sabriel Garth Nix - kolejny mój zakup książkowy w tym miesiącu. Skończyłam ją kilka dni temu i mogę powiedzieć, że to naprawdę dobra książka. Również czeka na zrecenzowanie.

Opactwo Notrthanger Jane Austen - po prostu kocham książki z Biedronki. Co prawda szłam tam dzisiaj z zamiarem kupienia Rozważnej i romantycznej, ale niestety jej nie było, więc wybrałam inną książkę tej autorki.

Kamyk Joanna Jodełka - kolejny nabytek z Biedronki. To taki zakup w ciemno, bo kompletnie nic mi ten tytuł nie mówi, ale mam nadzieję, że nie zawiodę się na niej.

Pandemonium Lauren Oliver - książka pożyczona od koleżanki (nawiasem mówiąc, ona też prowadzi bloga, więc łapcie linka). Pierwszy tom wielkiego wrażenia na mnie nie zrobił, ale drugi właśnie czytam i jak na razie mi się podoba. 


Poza tym chciałam stokrotnie podziękować za 100 obserwacji!
Jesteście niesamowici!

25 kwietnia 2015

„Rycerz Siedmiu Królestw” George R.R. Martin



 Autor: George R.R. Martin
Tytuł: Rycerz Siedmiu Królestw
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 357

George'a R.R. Martina znają chyba wszyscy. Ten, lubujący się w uśmiercaniu głównych bohaterów, pisarz sprzedał niezliczoną ilość egzemplarzy jego najpopularniejszej sagi Pieśni Lodu i Ognia. Na jej podstawie został nakręcony serial, który również bije rekordy popularności. Martin ma wielu zagorzałych fanów, ale także równie wielu przeciwników jego twórczości. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy, bo kiedy już raz wejdzie się do świata wykreowanego przez tego pana, chyba już nie ma z niego odwrotu.

Jako wielbicielka wszystkiego, co wyjdzie spod pióra Martina, nie mogłam przejść obojętnie obok Rycerza Siedmiu Królestw, gdy zobaczyłam go na półce w bibliotece. Nazwisko autora i okładka przyciągnęły mnie jak magnes, a później poszło już tylko z górki, a samą książkę pochłonęłam w kilka dni. Trzeba zaznaczyć, że nie jest to kolejna cegła, napakowana ogromną ilością bohaterów i wątków, w których ciężko jest się połapać. Książka ta docelowo pewnie została  przeznaczona dla fanów sagi, ale ktoś, kto nie miał wcześniej z nią styczności, też spokojnie może ją przeczytać.

- Mości książę, czy to po rycersku?
- Bogowie odpowiedzą nam na to pytanie.”

Rycerz Siedmiu Królestw to zbiór trzech opowiadań, których akcja dzieje się kilkadziesiąt lat przed wydarzeniami opisanymi w pierwszym tomie sagi. Ich głównym bohaterem jest Dunk, giermek sir Arlana, który tuż przed swoją śmiercią pasował go na rycerza. Młody wędrowny rycerz, znany już jako sir Duncan Wysoki, postanawia spróbować swoich sił w najbliższym turnieju rycerskim organizowanym przez Lorda Ashford. Tam spotyka chłopaka z ogoloną głową o imieniu Jajo a także piękną lalkarkę, Tanselle, która maluje mu tarczę. Po niefortunnie zakończonym turnieju Dunk wraz z Jajem jako giermkiem wyrusza na trakt, by wieść życie godne wędrownego rycerza.

Ten, kto tańczy ze smokami, musi się liczyć z tym, że spłonie.”

Rycerz Siedmiu Królestw łączy to wszystko, co lubię w książkach Martina. W pierwszym opowiadaniu, Wędrowny rycerz,  na pierwszy plan wysuwa się turniej rycerski i pierwsze problemy Dunka, jako świeżo pasowanego rycerza. Nie ma tu za wiele wątków i za to właśnie je polubiłam. Było takie proste, bez różnych zawirowań w fabule i wprowadzało powoli w świat Westeros. W Zaprzysiężonym mieczu  za to Dunk ma do rozwiązania konflikt między ser Eustacem Osgreyem a lady Webber. Akurat ta historia mnie trochę nudziła i najmniej podobała mi się ze wszystkich. Za to opowiadanie Tajemniczy rycerz podobało mi się najbardziej i jest to zdecydowanie mój faworyt. Mamy tutaj skromny turniej rycerski organizowany z okazji ślubu lorda Butterwella i na dodatek ktoś pragnie śmierci naszego kochanego Dunka. Ustawiane pojedynki, tajemnicze zaginięcie smoczego jaja oraz znowu pojawiające się monety z wizerunkiem uzurpatora, Daemona Blackfyre'a to tylko namiastka tego, co znajdziemy w tym opowiadaniu!

Wędrowny rycerz jest najprawdziwszym rycerzem, Dunk.”

Para kompanów tworzy bardzo zgrany duet. Dunk, imponujący wszystkim swoim wzrostem, nie miał łatwego startu. Urodził się i wychowywał w Zapchlonym Tyłku, gdzie musiał kraść i kłamać, żeby przeżyć. To prosty młodzieniec, lekko przygłupi, ale wiernie oddany wartościom, jakie wpoił mu ser Arlan. W świecie, rządzącym przez chciwość i pychę, on jeden zachował swój honor. Jajo zaś to szlachetnie urodzony chłopak, posiadający wiedzę, jakiej Dunk nie zdobył. Jest świetnie obyty we wszystkich rodach zamieszkujących Westeros, ale przy tym równie bardzo arogancki i pyskaty. Przeżywając razem liczne przygody, staną się dwójką dobrych przyjaciół, a przy tym nauczą się czegoś od siebie. Za to czytelnik, obyty już ze Pieśnią Lodu i Ognia, będzie w nich widział legendarnego Lorda Dowódcę Gwardii Królewskiej oraz króla Siedmiu Królestw.

Inni rycerze służą lordom, którzy troszczą się o ich utrzymanie albo którzy nadali im ziemię, my zaś służymy tylko tym, którym pragniemy służyć, tym, w których sprawę wierzymy. Każdy rycerz ślubuje, że będzie bronił słabych i niewinnych, ale uważam, że to my najwierniej przestrzegamy tej przysięgi.”

Rycerz Siedmiu Królestw to nie tylko opowiastka o rycerza, pannach i turniejach. Martin poruszył w tej książce bardzo istotną kwestie. Jak być ciągle lojalnym swoim wierzeniom, ślubom, kiedy zostają one poddane próbie? Dunk miał możliwość zostać jednym z domowych rycerzy księcia Maekara w Summerhall, ale odmówił. Będąc na służbie u Osgreya, przez oszustwo swego pana chciał od niego odejść, mimo to jednak pozostał mu wierny i postarał się zażegnać jego konflikt z lady Webber. Ser Uthor zaproponował młodemu rycerzowi pewien układ. Mieli razem wędrować i brać udział w różnych pojedynkach, gdzie to Dunk miał być zawsze pokonany. Miało to im zapewnić ogromną ilość pieniędzy z zakładów, gdyż niemożliwym byłoby, żeby starzec mógł pokonać takiego olbrzyma jak chłopak. Ten jednak znowu się nie zgodził na taką propozycję. Dunk wielokrotnie mógł wybrać krótszą drogę do wiecznej chwały czy też fortuny, ale zawsze twardo obstawiał przy swoim. W moim mniemaniu Martin stworzył rycerza idealnego – skromnego, który doskonale odróżnia dobro od zła.

Słowa to wiatr, Jajo. Pozwól, by przepływały obok ciebie.”

Tę książkę polecam zdecydowanie wszystkim fanom fantastyki. Znajdą w niej wszystko, co dobre i znane w książkach tego amerykańskiego pisarza. Jeśli ktoś czytał już Grę o tron i pozostałe części, będzie to doskonałe uzupełnienie sagi. Zaś jeśli nie, można traktować to też jako wprowadzenie do tego uniwersum. Ja z chęcią poczytałabym jeszcze trochę więcej opowiadań o perypetiach Dunka i Jajo. 

Wyzwania:
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

19 kwietnia 2015

„Gwiazd naszych wina” John Green





 Autor: John Green
Tytuł: Gwiazd naszych wina
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 320
Są takie książki, których po prostu nie można nie znać. Wszyscy nad nimi wzdychają i wychwalają, a my, nie ważne jakbyśmy się mocno zapierali, nie możemy obok nich przejść obojętnie. To właśnie prawie rok temu, kiedy to wchodziła do kin ekranizacja Gwiazd naszych wina, rozpoczęła się moja przygoda z twórczością Greena. Wcześniej wspomnianej książki, o której zrobiło się wtedy bardzo głośno, ani trochę nie chciałam czytać, lecz jednak jakoś się przemogłam. I mimo że minęło już dużo czasu, od kiedy po nią sięgnęłam, ciągle nie ochłonęłam z emocji, które mi towarzyszyły przy czytaniu jej. Dlatego też nie obiecuję, że ta recenzja będzie miała jakikolwiek sens, bo ciągle nie mogę znaleźć odpowiednich słów, które w pełni mogłyby opisać fenomen jakim jest książka Gwiazd naszych wina.

Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.”

Hazel Grace Lancaster choruje na raka. Przez nowotwór tarczycy z przerzutami do płuc już dawno powinna leżeć w trumnie, jednak dzięki eksperymentalnej terapii nowym lekiem jej życie może zostać przedłużone. Mimo to dziewczyna wie, że i tak umiera, o czym przypomina jej ciągły ból w płucach czy butla tlenowa, zwana Phillipem, którą zawsze ciągnie za sobą. Hazel, oglądając America's Next Top Model czy czytając ulubioną książkę bez zakończenia, stara się być normalną nastolatką, w czym ciągle usiłuje jej pomóc mama. To właśnie ona zachęca córkę do przyjścia na jedno ze spotkań grupy wsparcia dla chorej młodzieży. A tam Hazel poznaje Augustusa Watersa, chłopaka, któremu rak odebrał już jedną nogę, a jej życie od tego momentu diametralnie się zmienia.

Bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości.”

Gwiazd naszych wina to książka idealnie słodko-gorzka. Porusza ona trudny i bolesny temat, jakim ciągle jest rak. Choroba ta dotyka każdego, bez względu na płeć, rasę czy wyznanie, a Green pisze o czymś tak strasznym w sposób niesamowicie ironiczny, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Hazel i Augustus to dwójka nastolatków, których życie już się kończy, chociaż powinno się dopiero zaczynać, ale oni nie mają do nikogo o to pretensji. Pełnymi garściami łapią to, co dostają, i starają się cieszyć każdą chwilą, jaka jest im jeszcze dana. Obydwoje posiadają niesamowity dystans do swojej choroby. Nie potrzebują żadnych zapewnień, że wszystko będzie dobrze, bo wiedzą, że i tak nie będzie. Obydwoje dzielą się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat życia i śmierci. Obydwoje są bardzo dojrzali, ale mimo to ciągle potrafią sypać kawałami i żartować na każdym kroku.

Niektóre nieskończoności są większe niż inne.”

O Augustusie Watersie mogę powiedzieć tylko tyle, że to wymarzony chłopak dla każdej dziewczyny. W Hazel widzi tylko jej piękno, a nie raka, który zabija ją każdego dnia. Mimo wszystko próbuje zawalczyć o jej uwagę. Chociaż ta go odpycha, on się nie poddaje. Nawet oddał jej swoje życzenie, które przysługiwało mu jako że był chorym dzieckiem, i polecieli razem do Amsterdamu. Gus to szczery do bólu chłopak z wielkim poczuciem humoru. I jak go tu nie uwielbiać? A Hazel? Hazel też zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Może i była momentami trochę cyniczna, ale i tak ją podziwiam. To silna bohaterka, która musi się zmierzyć z wieloma trudnościami.

Wszechświat chce, by go zauważono. Ale my też chcemy być zauważeni przez wszechświat, chcemy, żeby wszechświat nie miał w dupie tego, co się z nami dzieje.”

Czytając tę książkę, czułam się zalana przez różną gammę emocji – od rozbawienia do smutku. Śmiałam się jak wariatka i płakałam jak bóbr. Już dawno nic nie wzbudziło we mnie tylu uczuć, z którymi nijak nie mogłam sobie poradzić. Green napisał powieść traktującą o poważnych tematach, którą czyta się niezwykle lekko i szybko. Jest pełna pięknych sentencji, których nie sposób zapomnieć. Nie sposób także zapomnieć o historii Hazel i Augustusa, gdyż rozerwała ona moje serce na milion kawałków i ciągle nie mogę ich wszystkich pozbierać. Moim zadaniem każdy powinien przeczytać Gwiazd naszych wina, a jeśli Ty jeszcze tego nie zrobiłeś, to zrób to jak najszybciej.


To nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa.”

13 kwietnia 2015

„Blask” Amy Kathleen Ryan




 Autor: Amy Kathleen Ryan
Tytuł: Blask
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 406
Cykl: Gwiezdni Wędrowcy (1)
Empireum i Nowy Horyzont, bliźniacze statki kosmiczne, zostały wiele lat temu wysłane w kosmos, aby odnaleźć i zaludnić nową Ziemię. Waverly i Kieran są uczestnikami tego pierwszego. Jako para najstarszych dzieci na statku są praktycznie skazani na siebie. Chłopak wkrótce zostanie kapitanem, a zadaniem dziewczyny będzie zostać jego żoną i urodzić kolejne dzieci. Nagle sielankowe życie nastolatków przerywa atak ze strony Nowego Horyzontu.

Akcję śledzimy z punktu widzenia Waverly i Kierana, znajdujących się na osobnych statkach. Brutalnie rozdzieleni młodzi kochankowie zostali rzuceni na głęboką wodę i nagle muszą dać sobie radę w zupełnie nowych warunkach. Waverly stara się rozgryźć poczynania Anne Mather, dowódczyni Nowego Horyzontu, a Kieran próbuje zyskać zaufanie chłopców z Empireum.

Waverly została wykreowana na twardą babkę, która niczego się nie boi i nie da sobie w kaszę dmuchać. Potrafi zwodzić wszystkim swoim dobrym zachowaniem, knując przy tym niecne plany. To silna postać, za wszelką cenę walcząca o swoich bliskich i nie poddająca się. Naprawdę ją polubiłam. Od początku miała oczy szeroko otwarte i nie była tak łatwowierna jak jej najlepsza przyjaciółka. Nie mogę się już doczekać, jak postać Waverly rozwinie się w kolejnym tomie.

Kieran za to od początku do końca jest dla mnie wielką zagadką. Na początku wydawał się całkiem znośną postacią. Jednak od ataku Nowego Horyzontu stał się zupełnie inny, a ja kilkakrotnie zmieniałam zdanie na jego temat. Najpierw irytował mnie swoją nieporadnością – w przyszłości miał zostać kapitanem Empireum, a tymczasem zachowywał się jak jakiś ciamajda. W tamtym momencie zdecydowanie trzymałam stronę Setha – wroga Kierana. Wydawał się znacznie bardziej odpowiedniejszym przywódcą. Później nastąpiło kilka wydarzeń, w trakcie których zaczęłam trzymać stronę Kierana a nie Setha. Natomiast pod koniec miałam kompletny mętlik w głowie. Chcę już dorwać kolejny tom, bo nie wiem, co myśleć!

Niestety muszę przyznać, że bohaterowie byli jedną z niewielu zalet, jakie dopatrzyłam się w tej książce! Barwne i dobrze wykreowane postaci nie zastąpią wad tej książki, która po prostu była nudna! Tylko dla Waverly, Kierana i Setha męczyłam się z tą książką. Strasznie dużo czasu zajęło mi wciągnięcie się w książkę, a kolejne tyle przebrnięcie przez kolejne strony.  Śmiało mogę stwierdzić, że sam opis z okładki zdradza nam większość z tego, co się działo. Wielkie tajemnice Anne Mather nie są aż takie wielkie, bo sama domyśliłam się ich dużo wcześniej niż odgadła do Waverly. Brakowało mi dynamizmu w tej książce. Mam nadzieję, że autorka zadbała o niego w kolejnej części.

Jeśli mam być szczera, dialogi też nie powalają na kolana. Wyrzuciłabym z książki połowę z nich, a zastąpiła je czymś ciekawszym. Na przykład brakowało szczególniejszej historii tego, co się stało z Ziemią. To, co czytelnik dostaje, to nic nie znaczące ogólniki. Sama organizacja życia na statkach nie przemówiła do mnie, tak samo jak reakcja załogi Empireum na atak Nowego Horyzontu. Rozumiem, że byli nie przygotowani na zdradę, ale biegnięcie na wroga z motykami, gdy ten ma karabiny, jest trochę bez sensu.

Do tej pory nie wiem, dlaczego wypożyczyłam Blask z biblioteki. Ciężko mi stwierdzić, czy podobał mi się czy nie. Jak prawie każda książka ma wady i zalety – w tym przypadku tych drugich trochę mniej.  Ze względu na bohaterów po kontynuację na pewno sięgnę!

Wyzwania:
Czytam Fantastykę
Przeczytam tyel, ile mam wzrostu