19 kwietnia 2015

„Gwiazd naszych wina” John Green





 Autor: John Green
Tytuł: Gwiazd naszych wina
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 320
Są takie książki, których po prostu nie można nie znać. Wszyscy nad nimi wzdychają i wychwalają, a my, nie ważne jakbyśmy się mocno zapierali, nie możemy obok nich przejść obojętnie. To właśnie prawie rok temu, kiedy to wchodziła do kin ekranizacja Gwiazd naszych wina, rozpoczęła się moja przygoda z twórczością Greena. Wcześniej wspomnianej książki, o której zrobiło się wtedy bardzo głośno, ani trochę nie chciałam czytać, lecz jednak jakoś się przemogłam. I mimo że minęło już dużo czasu, od kiedy po nią sięgnęłam, ciągle nie ochłonęłam z emocji, które mi towarzyszyły przy czytaniu jej. Dlatego też nie obiecuję, że ta recenzja będzie miała jakikolwiek sens, bo ciągle nie mogę znaleźć odpowiednich słów, które w pełni mogłyby opisać fenomen jakim jest książka Gwiazd naszych wina.

Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.”

Hazel Grace Lancaster choruje na raka. Przez nowotwór tarczycy z przerzutami do płuc już dawno powinna leżeć w trumnie, jednak dzięki eksperymentalnej terapii nowym lekiem jej życie może zostać przedłużone. Mimo to dziewczyna wie, że i tak umiera, o czym przypomina jej ciągły ból w płucach czy butla tlenowa, zwana Phillipem, którą zawsze ciągnie za sobą. Hazel, oglądając America's Next Top Model czy czytając ulubioną książkę bez zakończenia, stara się być normalną nastolatką, w czym ciągle usiłuje jej pomóc mama. To właśnie ona zachęca córkę do przyjścia na jedno ze spotkań grupy wsparcia dla chorej młodzieży. A tam Hazel poznaje Augustusa Watersa, chłopaka, któremu rak odebrał już jedną nogę, a jej życie od tego momentu diametralnie się zmienia.

Bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości.”

Gwiazd naszych wina to książka idealnie słodko-gorzka. Porusza ona trudny i bolesny temat, jakim ciągle jest rak. Choroba ta dotyka każdego, bez względu na płeć, rasę czy wyznanie, a Green pisze o czymś tak strasznym w sposób niesamowicie ironiczny, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Hazel i Augustus to dwójka nastolatków, których życie już się kończy, chociaż powinno się dopiero zaczynać, ale oni nie mają do nikogo o to pretensji. Pełnymi garściami łapią to, co dostają, i starają się cieszyć każdą chwilą, jaka jest im jeszcze dana. Obydwoje posiadają niesamowity dystans do swojej choroby. Nie potrzebują żadnych zapewnień, że wszystko będzie dobrze, bo wiedzą, że i tak nie będzie. Obydwoje dzielą się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat życia i śmierci. Obydwoje są bardzo dojrzali, ale mimo to ciągle potrafią sypać kawałami i żartować na każdym kroku.

Niektóre nieskończoności są większe niż inne.”

O Augustusie Watersie mogę powiedzieć tylko tyle, że to wymarzony chłopak dla każdej dziewczyny. W Hazel widzi tylko jej piękno, a nie raka, który zabija ją każdego dnia. Mimo wszystko próbuje zawalczyć o jej uwagę. Chociaż ta go odpycha, on się nie poddaje. Nawet oddał jej swoje życzenie, które przysługiwało mu jako że był chorym dzieckiem, i polecieli razem do Amsterdamu. Gus to szczery do bólu chłopak z wielkim poczuciem humoru. I jak go tu nie uwielbiać? A Hazel? Hazel też zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Może i była momentami trochę cyniczna, ale i tak ją podziwiam. To silna bohaterka, która musi się zmierzyć z wieloma trudnościami.

Wszechświat chce, by go zauważono. Ale my też chcemy być zauważeni przez wszechświat, chcemy, żeby wszechświat nie miał w dupie tego, co się z nami dzieje.”

Czytając tę książkę, czułam się zalana przez różną gammę emocji – od rozbawienia do smutku. Śmiałam się jak wariatka i płakałam jak bóbr. Już dawno nic nie wzbudziło we mnie tylu uczuć, z którymi nijak nie mogłam sobie poradzić. Green napisał powieść traktującą o poważnych tematach, którą czyta się niezwykle lekko i szybko. Jest pełna pięknych sentencji, których nie sposób zapomnieć. Nie sposób także zapomnieć o historii Hazel i Augustusa, gdyż rozerwała ona moje serce na milion kawałków i ciągle nie mogę ich wszystkich pozbierać. Moim zadaniem każdy powinien przeczytać Gwiazd naszych wina, a jeśli Ty jeszcze tego nie zrobiłeś, to zrób to jak najszybciej.


To nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa.”

21 komentarzy:

  1. Czytałam jeszcze przed filmem. Nie mogłam się od niej oderwać.
    Zgadzam się z twoją recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z moich ulubionych książek ubiegłego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio ktoś mi ją odradził, bardzo skutecznie udało Ci się mnie do niej z powrotem namówić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O tej książce potrafię powiedzieć tyle: cudo! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję się! Nie czytałam jeszcze żadnej książki Greena, ale chyba jeszcze poczekam na ten moment. Nie stać mnie obecnie na kupowanie książek, a znajomi wszystko, co mają, pożyczyli komuś innemu. Ale zapewniam, że nadrobię "Gwiazd naszych wina"! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam. I szczerze muszę przyznać, że bardziej lubię "Szukając Alaski". Tej książce zdecydowanie czegoś brakuje....

    Pozdrawiam:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm czytałam tę książkę i faktycznie jest poruszająca a sam Green niesamowicie pisze o trudnych sprawach :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam Greena zanim to było fajne ;) Uwielbiam jego książki, facet doskonale rozumie problemy i myślenie nastolatków, dlatego jego historie trafiają do tylu czytelników. GNW to moja druga ulubiona powieść tego autora, zaraz po Szukając Alaski.

    of-books-and-coffee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. chyba tylko mi bardziej podobał się film :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lepiej późno niż wcale :) Uwielbiam książki Greena <3

    Zapraszam do mnie: http://bookocholic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawa recenzja i trafne cytaty. Ja również uwielbiam Greena.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. niestety nie ciągnie mnie do tej książki. :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam.Podobała mi się ,ale czytałam o wiele lepsze książki . Nie ogarnął mnie jakoś ten szał na Grena,ale polubiłam jego książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Stwierdzam, że mogę przejść nad wieloma książkami idealnie i mój opór jest bardzo mocny ^^ Tak jest z tą książką - kompletnie nie mój gatunek. Podejrzewam, że historia jest piękna, ale książki czytam po to, aby oderwać się od rzeczywistości, a nie o niej czytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam i rzeczywiście GNW to baaardzo dobra książka, ale, niestety, trochę mi ją zaspojlerowano, więc nie była dla mnie tak zaskakująca, jakbym chciała :d

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam tylko tę książkę Johna Greena i bardzo miło ją wspominam. Wywołała u mnie mnóstwo łez i mną wstrząsnęła. Na inne dzieła autora też poluję.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam to dość dawno temu, zanim w ogóle wiedziałam o jej ekranizacji. Gama emocji jest nieskończona, po prostu nie da się przeczytać tej książki, nie uroniąc chociaż jednej łzy. Czysty geniusz!
    A filmu nadal nie obejrzałam, boję się wodospadu z moich oczu :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam alergię na Greena, ale GNW polubiłam i też płakałam jak bóbr, tylko że na filmie. W tym przypadku niedobrze było wiedzieć co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  19. Tez ją czytałam i zrobiłam na mnie OGROMNE wrażenie :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!