30 października 2015

[PRZEDPREMIEROWO] „Ember in the Ashes. Imperium ognia” Sabaa Tahir

Autor: Sabaa Tahir
Tytuł: Ember in the Ashes. Imperium ognia
Liczba stron: 510
Wydawnictwo: Akurat
Premiera: 4 listopada 2015


"Nie muszę wierzyć w siły nadprzyrodzone, kiedy są gorsze rzeczy, które można spotkać nocą."

Ember in the Ashes to literacki fenomen, który zagościł na stronach największych amerykańskich gazet. Porównywalny do Igrzysk śmierci, Harry'ego Pottera i Gry o tron, zyskał rzeszę fanów oraz bił rekordy popularności wśród użytkowników Amazona i Goodreads, którzy chętnie wystawiali wysokie noty tej książce. Powieść Saby Tahir została gorąco przyjęta przez czytelników na całym świecie, aż w końcu doczekała się polskiej premiery. Już czwartego listopada pojawi się w księgarniach i gwarantuję Wam, że nie będziecie żałować tego zakupu.

Laia jest Scholarką i należy do najniższej kasty, ciągle prześladowanej przez władze Imperium. Pewnej nocy na dom jej dziadków napadają Wojanie, zabijają ich, a jej starszego brata wtrącają do więzienia za szpiegowanie Imperium. Na szczęście Lai udaje się cudem uciec i odnajduje ruch oporu, z którym zawiera umowę. W zamian za uwolnienie Darina dziewczyna jako niewolnica ma szpiegować Komendantkę zarządzającą Akademią, w której szkolą się bezwzględni żołnierze Imperium - Maski. Laia trafia prosto w sidła zła, a jej losy niespodziewanie łączą się z jedną z Masek, synem komendantki, Eliasem.

"Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą. A potem któregoś dnia nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia."

Laia już jako mała dziewczynka znała ból straty bliskich osób. Zmagała się ze śmiercią rodziców i starszej siostry - Porucznika, Lwicy i Lwiczki, legendarnych przywódców ruchu oporu, którzy zostali zdradzeni przez kogoś ze swoich i straceni - by później patrzeć, jak umierają jej dziadkowie oraz zabierają jej brata. Ciągle zmaga się z poczuciem winy. Uważa się za tchórza, który wolał uciekać niż pomóc Darinowi, gdy tego potrzebował. Chociaż Lai rzeczywiście brakuje odwagi i nie przypomina swojej bohaterskiej matki, to jednak robi wszystko co w jej mocy, by wyciągnąć brata z więzienia. 

Elias dorastał w zupełnie innych warunkach niż Scholarka. Pierwsze beztroskie lata spędził na pustyni z Plemieńcami, a później jako mały chłopiec został zabrany do Czarnego Klifu, gdzie w Akademii miał odbyć długoletnie szkolenie i stać się jedną z Masek. Jest jednym z najlepszych studentów, ale nie chce stać się jednym z bezwzględnych egzekutorów. Imperium nienawidzi niemniej niż Laia i pragnie jedynie dezerterować, by w końcu być wolnym ciałem i duszą, których nie zamierza oddawać.

"Dopóki nie pokonasz lęku, martwi pozostaną z tobą."

Autorka bardzo lubiła się znęcać nad bohaterami i na każdym kroku rzucała im kłody pod nogi. To surowe traktowanie sprawiło, że Laia i Elias musieli pokonać naprawdę długą drogę, by odnaleźć to, czego potrzebują. Byli zmuszeni do pogodzenia się z przeszłością oraz z wszystkimi lękami i obawami, jakie się w nich zagnieździły. Wiecie, wątek romantyczny, który pojawia się w pewnym momencie, jest tak genialny i subtelny, że cały mój strach przed tym, że zepsuje to całą książkę, rozwiał się w kilku sekundach. Autorka mruga znacząco w stronę czytelnika, ale nie rozwija tego tematu oprócz dania tej małej iskierki nadziei.

Świat przedstawiony zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Jest pełen niesprawiedliwości i okrucieństwa, a rządy Wojan są ciężkie i niemożliwym jest przeciwstawienie się im. Jednak wśród tego bólu i nienawiści jest też nadzieja Scholarów, jest chęć walki o wyzwolenie. Mimo niedoli i ciągłego strachu potrafią oni wciąż świętować i radować się. I to jest właśnie to, co zrobiło na mnie największe wrażenie, bowiem dzięki temu ta książka jest żywa. Ponadto sama fabuła jest nieprzewidywalna i zaskakująca na każdym kroku, nie wspominając już o tym, ile wysiłku trzeba było włożyć w stworzenie czegoś tak bardzo dobrego.


"Są dwa rodzaje przewinień. Te, które ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym, oraz te, które pobudzają do działania."

Jestem pełna uznania dla Saby Tahir, która w książce, osnutej niesamowitą i pełnowymiarową fantastyką, zdołała poruszyć tak wiele ważnych rzeczy. Ma ona wielki talent do prowokowania czytelnika do myślenia i bawienia się jego uczuciami. Lektura tej książki wręcz zmusza do wyciągania wniosków i refleksji nad takimi wartościami jak miłość, poświęcenie, honor i walka o wolność. To nie kolejna płytka fantastyka młodzieżowa, tylko naprawdę mądra powieść. 

Imperium ognia to książka, która podbija serca miliona czytelników na całym świecie. Moje też podbiła precyzyjną kreacją bohaterów, nietuzinkową fabułą i momentami, które zmuszały mnie do głębszego zastanowienia się. Magia i miłość wiszą w powietrzu, a mroczny klimat atakuje swoją brutalnością i tajemniczością. Po prostu przeczytajcie.

Ember in the Ashes. Imperium ognia | ?

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Pani Marcie z Business&Culture oraz Wydawnictwu Akurat.

Wyzwania:
Kocioł wiedźmy
Czytam fantastykę

27 października 2015

„Malfetto. Mroczne piętno” Marie Lu

Autor:  Marie Lu
Tytuł: Malfetto. Mroczne piętno
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: Zielona Sowa

"Nie ma sensu wierzyć w to, co się widzi, jeśli widzi się tylko to, w co się wierzy."

Marie Lu jest autorką bestsellerowej serii Legenda. Po skończeniu Uniwersytetu Kalifornijskiego wpadła w wir branży gier wideo. Obecnie jest pisarzem na pełen etat i spędza swój czas na czytaniu, rysowaniu, graniu w Assasain's Creed oraz czekaniu w korkach ulicznych. Mieszka w Los Angeles z jednym mężem, jednym chichuaua mix i dwoma Pembroke Welsch corgi.

Przez Kenettrę przeszła okropna zaraza, która zaatakowała dzieci i dorosłych. Większość z nich niestety zmarła, jednak niektórym udało się przeżyć ze straszliwymi skutkami, bowiem zostali oni naznaczeni. Ci, którzy ocaleli z epidemii, wyróżniali się spośród tłumu widocznymi bliznami czy też nienaturalnym kolorem włosów czy oczu. Nazwano ich malfetto i często byli skazani na gorsze życie, gdyż już samo bycie odmieńcem oznaczało niszczenie dobrego imienia domu. Plotki głosiły, że u niektórych malfetto po wyzdrowieniu wykształciły się tajemnicze i potężne dary, więc zaczęto ich poszukiwania oraz nazywano ich Mroczne Piętna.

Adelina Amouteru jest jedną z osób, które przeżyły zarazę, ale i na niej pozostawiła ona swoje piętno - ma srebrne włosy, a w miejscu lewego oka bliznę. Wraz z nią zachorowała także matka i siostra, ale ta pierwsza niestety zmarła, a drugiej udało się wyjść z tego bez żadnych widocznych zmian. To właśnie dlatego Violetta jest tą bardziej uwielbianą córką, a Adelinę ojciec spycha na sam margines, aż któregoś dnia dziewczyna postanawia w końcu uciec od niego.
"Nikt tak naprawdę nie chce, byś była sobą. Chcą, byś była taka, jaka im się podobasz."

Malfetto. Mroczne piętno to nie kolejna książka o bohaterze, który walczy z czarnym bohaterem o to, by uratować świat. To nie kolejna książka, w której jest podział na pozytywne i negatywne postaci. To nie kolejna książka, w którym dobro zwycięża, a zło przegrywa. To książka o antybohaterze, którego spowija mrok i który za swój główny priorytet ustanawia chęć zemsty.

Adelina to postać, którą dzięki narracji pierwszoosobowej poznajemy bardzo dokładnie. Autorka nie bawi się w powolne odsłanianie kart i od razu obnaża przed nami duszę głównej bohaterki, a jest ona naprawdę mroczna. To nie cicha i słaba dziewczyna, która dopiero kształtuje swój charakter i dopiero później przeobrazi się w kogoś odważniejszego i bardziej pewnego siebie. Adelina już taka jest, a przejście przez zarazę, śmierć matki i wychowywanie przez zaślepionego pieniędzmi ojca wprowadziło gniew i furię do jej serca. To naprawdę dobrze i skrupulatnie wykreowana postać.

"Teraz moja kolej, by wykorzystywać. Teraz moja kolej, by ranić."
Ale historię poznajemy nie tylko oczami Adeliny, ale narrator przybliża nam także postaci Terena Santoro i Enza Valenciano. Ten pierwszy stoi na czele Osi Inkwizycji i zajmuje się tropieniem wszystkich malfetto. Wierzy w to, że trzeba ich zniszczyć, zanim opanują państwo. Zaś Enzo dowodzi Bractwem Sztyletu - organizacją, która odszukuje malfetto przed Osią Inkwizycji. Terena polubiłam od razu, chociaż jest czarnym charakterem. Jego historia była bardzo ciekawie napisana i znacznie bardziej trafiła do mnie niż historia Enza chociaż go także polubiłam. Wszystkie postaci był tak świetne stworzone, że wręcz nie można nie docenić tego, ile pracy musiała w to włożyć Marie Lu.

Wielokrotnie w recenzjach spotkałam się, że stwierdzeniem, że akcja książki została osadzona we Włoszech. Nieco mnie to zdziwiło, ponieważ świat książki odbierałam jako wymysł fantazji autorki, a napis z okładki (Fantastyczna wizja renesansowych Włoch) jako typowy chwyt marketingowy. Niemniej Marie Lu stworzyła mroczną i klimatyczną powieść, a umiejscowienie jej w danym okresie czasu dodało jej więcej tajemniczości.

W pewnym momencie w książce wykształca się wątek romantyczny, ale, ku ucieszy pewnie wszystkich, którzy nie lubią romansów, zostaje on brutalnie zakończony. Nie chcę spoilerować, ale muszę napisać, że to po prostu było genialne. Sposób, w jaki książka zostaje zakończona, po prostu nie daje możliwości nie sięgnięcia po kontynuację, na którą w tym momencie niecierpliwie czekam. Warto nadmienić, że akcja jest równomierna. Ani nie nudzi, ani nie ma jej za dużo. Za to książka przez cały czas pozostaje niezmiernie ciekawa, nawet gdy akcja jest wolniejsza. Muszę napisać, że nie porównuję tej powieści z inna trylogią autorki - Legenda, której pierwszy tom odstawiłam gdzieś w połowie, gdyż po prostu mi się nie spodobał.

"Chęć zadawania krzywdy, siania zniszczenia i szukania pomsty jest o wiele potężniejsza od tęsknoty za miłością czy chęci niesienia pomocy."

Wiem, że być może moja recenzja jest nieco chaotyczna i niezrozumiała, ale ta książka jest po prostu NIESAMOWITA! Gdy po nią sięgałam, nie spodziewałam się, że przypadnie mi do gustu po kilku negatywnych opiniach, ale tak się nie stało i dałam się wciągnąć w tą powieść. Bo Mroczne piętno to książka zupełnie inna od typowych młodzieżowych książek fantastycznych - w końcu łamie schemat dobrego głównego bohatera. Po prostu musicie ją przeczytać!

Wyzwania:
Kocioł Wiedźmy
Czytam fantastykę

25 października 2015

Randka w ciemno BOOK TAG


Witajcie! Dzisiaj zabieram Was na randkę z książkami! Autorką tego TAGu jest Suomi i to od niej pozwoliłam skopiować sobie zasady ;).

"Muszę wybrać sześć książek i opisać je w dokładnie trzech słowach. Po kliknięciu na nie zostaniecie odesłani do profilu książki na portalu lubimy czytać, dzięki czemu będziecie mogli zweryfikować, a potem podzielić się ze mną, ile z nich udało się wam odgadnąć. "



I jak poszło? Podzielcie się wynikami!

23 października 2015

"To przez ciebie!" Mhairi McFarlane

Autor: Mhairi McFarlane
Tytuł: To przez ciebie!
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: HarperCollins Polska



Trzydziestotrzyletnia Delia wiedzie spokojne życie u boku swojego chłopaka. Razem z Paulem są już parą dziesięć lat, wspólnie mieszkają i mają własnego psa, ale Delia chce czegoś więcej. W ich rocznicę robi szaloną rzecz i oświadcza się Paulowi, który nie reaguje z takim entuzjazmem, jakiego się spodziewała. Jest wręcz oszołomiony, a dopiero później wychodzi na jaw to, że od trzech miesięcy ma romans z inną. W tym momencie do tej pory stabilne i uporządkowane życie Delii legnie w gruzach, a ją samą czeka jeszcze wiele wzlotów i upadków.

"Zawsze możesz wybrać, czy chcesz być nieszczęśliwa, czy nie. Nawet wtedy, kiedy życie cię skopie."

Delia to przebojowa trzydziestolatka. Jest znana z oryginalnego stylu ubierania, lubi eksperymentować w kuchni, amatorsko zajmuje się dekoracją wnętrz i rysuje komiks. Można powiedzieć, że to kobieta skazana na sukces, ale dla Delii pole zawodowe nie jest aż tak ważne jak szczęście rodzinne. Po rozstaniu z Paulem musiała znacznie zmienić swoje życie. Wcześniej wszystko, co robiła było nastawione na jej chłopaka, podporządkowywała się mu. Rozłąka z chłopakiem sprawiła, że zaczęła bardziej myśleć o sobie o tym, czego tak naprawdę chce. Wydaje się, że Delia jest postacią, która od razu zjednuje sobie sympatię czytelnika? Niekoniecznie. Przynajmniej ja do końca nie wiem, co mam o niej sądzić. Czasami jej zachowanie mnie irytowało i w ogóle nie mogłam zrozumieć jej postępowania. Za to zdecydowanie polubiłam większość bohaterów drugoplanowych. Są oni tak barwni i wyraziści, że od razu zapadają w pamięć.

"Dlaczego ludzi nigdy nie da się jednoznacznie zaklasyfikować - zły albo dobry?"

To przez ciebie! to głównie powieść obyczajowa. Autorka postawiła na przedstawieniu historii zdradzonej kobiety w sposób żartobliwy i z przymrużeniem oka. Zdrada i wątek miłosny w tej książce są ważne, ale znacznie ciekawszą jej częścią są przygody głównej bohaterki, bo fabuła i wątki są naprawdę rozbudowane. Śledzimy naprawdę masę wydarzeń, przez które Delia musi przejść i jeszcze wytrwać. To przez ciebie! nie jest kolejną odkrywczą powieścią, nie porusza serca i nie wyciska łez z oczu, jest dobrą rozrywką i cieszę się, że pani McFarlane właśnie na to przede wszystkim postawiła.

Po przeczytaniu tej książki wiem już, że raczej nie będę zaliczać się do fanów brytyjskiego humoru. Owszem, było wiele śmiesznych momentów, przy których nieraz parsknęłam śmiechem, jednak nie wybuchałam głośnym śmiechem, jak to było obiecane na okładce. Nie zaliczam tego jako jakiś wielki minus, bo wiadomo, że każdy ma inne poczucie humoru, a już sam brytyjski humor jest bardzo specyficzny i ciężko jest go zrozumieć. Podobały mi się za to rysunki komiksu, który rysowała Delia. Strasznie lubię różne obrazki w książkach, którymi można nacieszyć oko i które są ciekawym urozmaiceniem, więc to jak najbardziej jest na wielki plus. Szkoda tylko, że nie było ich więcej.

"(...) jeśli coś samo wchodzi ci w ręce, równie łatwo może się ulotnić."

To przez ciebie! to świetna i nietuzinkowa powieść obyczajowa z domieszką romansu. W zabawny sposób opowiada o perypetiach Delii, zdradzonej kobiety, poszukującej szczęścia w Londynie. Idealna do czytania w jesienne wieczory, kiedy za oknem ciemno i zimno. Szczerze polecam!

Za możliwość zrecenzowania i przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.

Recenzja opublikowana na:
empik.com
matras.pl
lubimyczytac.pl

19 października 2015

„Wypowiedz jej imię” James Dawson

Autor: James Dawson
Tytuł: Wypowiedz jej imię
Liczba stron: 270
Wydawnictwo: YA!


"Bobbie przyszło do głowy, że może tak właśnie powinno się mierzyć faktyczną długość czyjegoś życia – do momentu śmierci ostatniej pamiętającej cię osoby; dopóki ludzie nie przestaną składać kwiatów na twoim grobie."

James Dawson jest autorem poczytnych thrillerów dla młodzieży. Wychował się w West Yorkshire w Wielkiej Brytanii, tam też udzielał się na łamach lokalnej gazety, uczył w szkole i pisywał dla babci fabuły zmyślonych odcinków Doctora Who. W 2011 r. przeniósł się do Londynu i zajął pisarstwem. W wolnych chwilach ogląda horrory i słucha muzyki pop. Za powieść Wypowiedz jej imię otrzymał nagrodę Queen of Teen przyznawaną autorom literatury młodzieżowej.


Kto nie słyszał nigdy o Krwawej Mary? To motyw już tyle razy przerobiony w popkulturze, że chyba niemożliwym byłoby nigdy się na niego nie natrafić. Ale czy jest ktoś na tyle odważny, by podjąć wyzwanie i spróbować stanąć twarzą w twarz z Krwawą Mary? Po prostu zgaś światło, postaw świecę i zapal ją. Stań naprzeciwko lustra i,  patrząc w nie, powiedz powoli "Krwawa Mary, Krwawa Mary, Krwawa Mary". I zobacz, co się dzieje...

Bobbie jest uczennicą elitarnej szkoły dla bogatych dziewcząt. W Piper's Hall szczególny nacisk kładzie się na dobre wychowanie i dyscyplinę, a przyprowadzanie chłopaków jest surowo zabronione, dlatego każda okazja do spotkania z nimi jest dobra. Dziewczyny w noc halloween urządzają sobie z nimi noc opowiadania strasznych historii, a wśród nich jest Bobbie, która w ogóle nie przyszłaby na to, gdyby nie jej przyjaciółka Naya. Nagle dziewczyny wraz z Cainem wplątują się się w głupią zabawę, polegającą na wypowiedzeniu przed lustrem imienia Krwawej Mary. Nie spodziewają się, że wkrótce zniknie ich koleżanka, a sami będą mieć pięć dni na rozwiązanie zagadki, bo w przeciwnym razie podzielą jej los.

"Najpierw przetrwanie, potem całowanie."

Zacznijmy od tego, że mi z horrorami nie jest po drodze. Nie oglądam filmów ani nie czytam książek z tego gatunku, a Wypowiedz jej imię po prostu kupiłam w ciemno. Trochę się bałam się po nią sięgnąć i już zaczęłam żałować swojego zakupu, kiedy któregoś wieczoru coś mnie tchnęło, żeby się za nią zabrać. I po prostu przepadłam! Na kilka dobrych godzin przeniosłam się do tajemniczej szkoły Piper's Hall, która chyba nie mogła być lepszym tłem dla wydarzeń, i z zapartym tchem śledziłam losy Bobbie, Nai i Caine'a. Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, a autor do samego końca utrzymywał upiorne napięcie.

Bobbie to postać, której nie da się nie lubić. Jest tak bardzo przesympatyczna, realna i co najważniejsze - nie próbuje na siłę stać się główną heroiną oraz nie poświęca się ciągle na prawo i lewo, co ostatnio jest popularne wśród bohaterek książek młodzieżowych. Bobbie po prostu wie, że samej nie uda jej się niczego zrobić i korzysta z pomocy swoich przyjaciół. Nawiasem mówiąc, Naya i Caine też zdobyli moją sympatię. Naya to nieco szalona, ale dobra przyjaciółka, a Caine w końcu nie jest typowym bad boy'em. Z tego też powody wątek romantyczny ani trochę mi nie przeszkadzał i był całkiem ciekawym dodatkiem do reszty.

Największą zaletą tej książki jest fabuła i jej tajemniczość. Razem z Bobbie podróżujemy śladem Krwawej Mary, przemierzamy szpital psychiatryczny czy wędrujemy nocami po mrocznych korytarzach Piper's Hall. Książkę czytałam z zapartym tchem, a dobrze budowane napięcie spowodowało, że nie mogłam się od niej oderwać, a zakończenie wywołało u mnie ciarki na plecach. Uwielbiam historię, jaką wymyślił autor, i to że potrafiła dostarczyć dreszczyku emocji. A o Krwawej Mary z chęcią poczytałabym coś więcej, bo autor wywołał u mnie wielkie zaintrygowanie tym tematem.

"Jeśli miała być całkowicie szczera, to w tym tygodniu po raz pierwszy poczuła, że naprawdę żyje. Zrozumiała, że jej starania mające na celu wmieszanie się w tłum i bycie niezauważaną sprawiały, iż wiodła bezbarwną egzystencję, której monotonię rekompensowała jej jedynie fikcja literacka. Była fikcyjną dziewczyną."

Wypowiedz jej imię to naprawdę dobry horror dla młodzieży z wciągającą fabułą i niesamowitym klimatem. Zdecydowanie nie żałuję zakupu tej książki i gorąco polecam, chociaż mam świadomość, że bardziej wymagającym czytelnikom może nie przypaść do gustu, Ja z horrorami wcześniej nie miałam za wiele do czynienia i dlatego nie mogę stwierdzić, jak się prezentuje na tle innych książek z tego gatunku.

Wyzwania:
Kocioł wiedźmy
Czytam fantastykę

18 października 2015

Sznurki #2


Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną porcją linków, które miały się pojawić wczoraj, co oczywiście zawaliłam, bo ja nigdy nie mogę się wyrobić z niczym we właściwym terminie XD

16 października 2015

„Dotyk” Jus Accardo

Jus Accardo pisze paranormalne romanse dla młodzieży, a także powieści z gatunku urban fantasy. Urodzona w Nowym Jorku mieszka z dala od miasta z mężem, trzema psami, a czasami także z zaprzyjaźnionym niedźwiedziem Oswaldem. Kiedy nie pisze, pracuje jako wolontariuszka w pobliskim schronisku dla zwierząt albo oddaje się pasji kulinarnej.

Deznee Cross to rozpuszczona nastolatka, która w okolicy jest dosyć znana ze swoich szalonych wyczynów. Dez nie pamięta matki. Jest wychowywana tylko przez wiecznie zapracowanego ojca, nie mającego dla córki wiele czasu, przez co dziewczyna lubi go denerwować na różne sposoby. Więc gdy niespodziewanie spotyka Kale'a, tajemniczego chłopaka, którego ścigali dziwni faceci, postanawia sprowadzić go do domu, by jeszcze bardziej wkurzyć ojca. Jednak Kale w jej obecności zachowuje się podejrzanie, a Dez nabiera coraz większych wątpliwości. Wtedy wraca jej ojciec i chłopak zupełnie traci panowanie nad sobą...

"On nie tylko patrzył, on widział. Jak nikt nigdy. To działało jak narkotyk. Potrzebowałam więcej i więcej. To mnie trochę przerażało. Kale dawał mi coś, czego nigdy nie miałam dosyć. Dawał mi nirwanę."

Na początku chciałam zaznaczyć, że książkę przeczytałam i zrecenzowałam w ramach Book Tour'u organizowanego przez KittyAillę. Stąd też wyjątkowo w poście pojawia się zdjęcie książki zrobione przeze mnie ;) Muszę przyznać, że fabuła Dotyku niezwykle mnie zaintrygowała. Wiem, że motyw osoby, która za pomocą dotyku zabija był już wykorzystany w literaturze (chociaż Dotyk Julii nie spodobał mi się za bardzo i połowy nie pamiętam, więc nie mam porównania), ale mimo to byłam szalenie ciekawa tej książki. Podświadomie czułam, że czeka mnie dobra fantastyka z elementami sensacji i odrobiną romansu.

Szczerze polubiłam postać Kale'a. To chłopak, który od urodzenia przebywał w Denazen, organizacji wykorzystującej ludzi o specjalnych umiejętnościach jako broń. Żył w zamknięciu i tylko w czasie misji mógł opuszczać swoją "klatkę". Nie jest obeznany z nowinkami technicznymi, nie zna popularnych filmów ani też po prostu nie wie, jak to jest być wolnym człowiekiem i dopiero uczy się świata. Niejednokrotnie rozmieszało mnie to, co powiedział, szczególnie że wynikało to z jego niewiedzy. Polubiłam także kuzyna Dez, który był taką mega pozytywną postacią, oraz, o dziwo, Alexa, chociaż był takim zapatrzonym w siebie bucem. Za to Deznee po prostu idealnie sprawdziła się w roli rozpuszczonej nastolatki i totalnie nie mogłam ścierpieć tej bohaterki. Nie mogę podejść jej kreacji obiektywnie i nie widzę w niej żadnych zalet. Zachowywała się jak Mary Sue i jedno z wydarzeń w książce po prostu utwierdziło mnie w tej opinii.

Dotyk to książka obfitująca w pędzącą akcję i masę wydarzeń. Z jednej strony było to wielką zaletą, bo czytało się ją niesamowicie szybko, mi samej zajęło to niecałe dwa dni, ale z drugiej - czasami miałam wrażenie, że wszystko działo się zbyt szybko, potrzebowałam chwili wytchnienia. Sam styl autorki jest taki, jak lubię, czyli prosty i lekki, więc tym bardziej tej książki nie da się nie przeczytać w ekspresowym tempie. Zaś zakończenie pozostawia nutkę niedosytu, aż chce się przeczytać kolejny tom.

"Patrzenie jego oczami stanowiło dla mnie pouczające doświadczenie. Pierwszy zachód słońca, pierwsze lody czekoladowo-miętowe, pierwsze wyjście do kina. Za każdym razem czułam nowy przypływ życia. Proste rzeczy, które traktujemy jako oczywiste, dla niego są nowe i ekscytujące. I dzięki temu również mnie się takie wydają"

Podsumowując, Dotyk to lekki paranormal romance z dobrą fabułą i galopującą akcją. To idealna książka nawet dla tych, którzy nie przepadają za typową fantastyką. Zapewnia świetną rozrywkę na kilka godzin, wręcz nie można oderwać się od stron.

Wyzwania:
Kocioł wiedźmy
Czytam fantastykę

14 października 2015

„Wściekły” Katarzyna Kebernik

Autor: Katarzyna Kebernik
Tytuł: Wściekły
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Akurat


Katarzyna Kebernik jest studentką filologii polskiej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pochodzi z okolic Jarocina. Jeszcze jako nastolatka wygrała wiele konkursów literackich, jej wiersze i opowiadania drukowano m.in w magazynie "Cogito" i "Stanie krytycznym". Wściekły to jej debiutancka powieść. Napisała ją w liceum i na długo schowała do szuflady, nim zdecydowała się poszukać wydawcy. Interesuje się historią, kinem, piłką nożną i astronomią. Ma psa ze schroniska i głowę pełną marzeń o dalekich podróżach. W wolnych chwilach rysuje, ogląda Nat Geo Wild, gra w szachy i Heroses III, a ostatnio próbuje nauczyć się francuskiego. Chciałaby, aby jej czytelnicy mieli z jej książki tyle przyjemności, ile ona miała z jej pisana.

Konstanty to siedemnastolatek, który ciągle chodzi do gimnazjum, bierze udział w ustawkach po meczach piłki nożnej i trenuje sztuki walki. Z powodu bójek i licznych pobić swoich kolegów z klasy był zmuszany do częstych zmian szkoły. Kostek, bo takie ma przezwisko, sprawia wrażenie bardzo agresywnego chłopaka, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Za to mało kto wie, że ten chłopak skrywa w sobie wielką wrażliwość i posiada świetny słuch muzyczny. Obsesyjnie próbuje on stworzyć najdoskonalszą muzykę na świecie, której nikt inny nie potrafiłby ulepszyć.

"Odmieniec, który wstydzi się swojej inności staje się pośmiewiskiem. Ludzie wyczuwają takich z kilometra i niemiłosiernie się nad nimi pastwią. Ale odmieniec, który jest dumny ze swej inności – takiego ludzie się boją. Nie potrafią go rozgryźć, więc schodzą mu z drogi."

Minęło już kilka tygodni, od kiedy przeczytałam tę książkę i ciągle mam mętlik w głowie, przez co ta recenzja pojawia się tak późno. Po prostu po okładce (tak w ogóle to niezwykle okropnej) i opisie spodziewałam się czegoś w rodzaju New Adult. Myślałam, że będzie to po prostu  książka o bad boy'u i utalentowanej muzycznie dziewczynie, których połączy miłość do muzyki. Tak bardzo oklepanie to brzmi, ale wtedy miałam ochotę na taką książkę, więc nie myślałam za wiele i wzięłam ją do recenzji. Prawda jest taka, że w Wściekłym samego romansu jest jak na lekarstwo.

Bo oto ta książka to taki misz-masz fantastyki i obyczajówki, że aż czasem ciężko połapać się, o co w tym wszystkim chodzi. Wydawać się by mogło, że wyobraźnia autorki jest wręcz nieograniczona. Niestety ja tylko poległam na próbie ogarnięcia stworzonego przez nią świata, gdzie podświadomość przeplata się z jawą i nie wiadomo, co w końcu jest rzeczywistością a co snem. Bohaterowie byli w porządku, ale jakoś nie przywiązałam się do żadnego z nich. Kostek był postacią pełną kontrastów i nawet nie zdążyłam wyrobić sobie o nim jako takiego zdania.

"W momencie, kiedy człowiek używa wyobraźni i własnej myśli, aby stworzyć swój jedyny, niepowtarzalny, mniej lub bardziej udany wiersz, obraz, piosenkę, to gdzieś tam daleko, poza obszarem jego wszechświata i bez jego wiedzy materializuje się nowy świat. To myśl jest niematerialną sprawczą siłą, odpowiedzialną za powstawanie światów!"

Styl autorki jakoś nie przypadł mi do gustu. Momentami stylizowany na gwarę młodzieżową, taką bardzo przerysowaną, wydawał mi się ciężki i toporny. Miałam trudności z przebrnięciem przez niektóre rozdziały, które po prostu były za długie. Problemem było to, że opisy były wpychane tam, gdzie akcja powinna przyśpieszyć i to spowolniało moje czytanie. Poza tym zauważyłam, że autorka miała problem z określeniem, jakiej płci była Śmierć. W wypowiadanych przez siebie kwestiach raz używała końcówek rodzaju męskiego, a raz - żeńskiego. Narrator też chyba coś mieszał w tej sprawie.

Podsumowując, gdyby nie to, że nastawiłam się na zupełnie inny gatunek, podeszłabym do tej książki zupełnie inaczej. Żałuję, że tak wyszło, bo po przeczytaniu Wściekłego czuję tylko zawód.

Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania książki dziękuję Pani Annie z Business&Culture oraz Wydawnictwu Akurat.

Wyzwania:
Kocioł Wiedźmy
Czytam fantastykę

8 października 2015

Kitty Book TAG


Ogólnie to dzisiaj miała pojawić się recenzja, ale się nie wyrobiłam, a każdy pretekst jest dobry do wykonania TAGu, więc zapraszam!

Manx, czyli książka, której czegoś brakowało

Zdecydowanie będą to Papierowe miasta Greena. Książka teoretycznie była dobra, ale po prostu zabrakło tego czegoś, żeby mnie jakoś poruszyła lub chociaż bardziej zaciekawiła. 









Munchkin, czyli książka, którą przeczytałam w najkrótszym czasie 

Przeczytanie Wypowiedz jej imię zajęło mi jeden wieczór. Wprost nie mogłam oderwać się od stron tej książki. I to obiecywanie jeszcze tylko jeden rozdział w ogóle nie sprawdziło się w moim przypadku.
Tak, wiem, coś długo nie mogę zabrać się za recenzję tej książki








Khaoo Manee, czyli książka z więcej niż jednym głównym bohaterem

W Endgame. Wezwanie roiło się od głównych bohaterów. Oprócz tej książki pasuje to jeszcze idealnie Gra o tron.










Syjam, czyli książka, która za mną chodzi (którą chciałabym bardzo mieć)

Tych książek jest na pewno więcej niż tylko jedna, dlatego losowo trafiłam na Parabellum. Prędkość ucieczki Remigiusza Mroza, które widnieje na mojej liście książek, które muszę mieć ;D







Ragdoll, czyli książka królewska (mająca swe miejsce na dworze królewskim, albo taka, w której jest dużo styczności z rodami królewskimi)

Nie, będę za bardzo monotematyczna, jeśli wstawię tu Grę o tron...

Rywalki to taka "królewska książka". America wraz z innymi dziewczynami ubiega się rolę żony księcia (strasznie dziwnie to brzmi), a akcja książki przez większą część czasu właśnie dzieje się na dworze królewskim.





Dachowiec, czyli książka, którą uwielbiasz, ale nie jest zbyt znana

Zapałka na zakręcie z pewnością nie jest książką popularną, ale mam do niej wielki sentyment i naprawdę zakochałam się w historii Mady i Marcina. Muszę w końcu kiedyś dorwać kontynuacje!

5 października 2015

„Cyrk nocy” Erin Morgenstern

Autor: Erin Morgenstern
Tytuł: Cyrk nocy
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Świat Książki


Le Cirque des Reves jest owiany wielką tajemnicą. Pojawia się znikąd, a jego przybycia nie zwiastują żadne zapowiedzi, nie ma plakatów na słupach ani reklam w gazetach. Po prostu nagle na polach wznoszą się namioty w czarno-białe paski, zamknięte za ogrodzeniem z kutego żelaza, a wszyscy w mieście nagle zaczynają gadać i żyć plotką wizycie tego niesamowitego cyrku. O zmierzchu bramy zostają otwarte i można już do niego wejść... Mało kto wie o tym, że cyrk ten jest areną dla pojedynku dwóch iluzjonistów. Celia Bowen i Mark Alisdair przez lata byli trenowani przez swoich mentorów, nie mając żadnego pojęcia o swoim rywalu czy też nie znając reguł tego pojedynku, który mieli stoczyć. Nikt jednak nie spodziewał, że między tą dwójką zrodzi się uczucie, będące przeszkodą dla dalszej walki. Wtedy ich mistrzowie, którzy dotychczas prowadzili raczej rolę obserwatorów, postanawiają zainterweniować.

Zacznijmy od tego, że głównym impulsem do zaopatrzenia się w tę książkę była jej okładka. Po prostu mnie oczarowała. Lubię taki minimalizm, a połączenie czerni, bieli i czerwieni totalnie mnie kupiło. Koniecznie musiałam ją mieć, a jej tania cena tylko bardziej do tego zachęcała. Muszę powiedzieć, że na żywo wygląda ona jeszcze lepiej. Niektóre elementy są wytłoczone i śliskie, wnętrze okładki pokrywają czarno-białe paski i nawet numeracja stron jest ozdobiona. Jedyną wadą jest to, że strasznie się brudzi i pozostają na niej wszystkie odciski.

Książka jest podzielona na pięć części, z czego każdą z nich poprzedzają fragmenty bezpośrednio skierowane do czytelnika. Podobało mi się to, że te fragmenty były taką wycieczką po Le Cirque des Reves, a tytuł każdego z nich nawiązywał, do odwiedzanego miejsca. Jedyne co raziło w oczy, to niewyjustowany tekst. Zaś rozdziały to jedno wielkie poplątanie z pomieszaniem. Akcja sobie ciągle przeskakuje z jednego bohatera do drugiego lub naprzemiennie cofa i wyskakuje do przodu. W połowie książki dałam sobie spokój i w ogóle przestałam zwracać uwagę na te daty przy rozdziałach, bo i tak wychodził z tego niezły galimatias. Przykładowo otworzyłam książkę na jakimś rozdziale i widnieje tam data czerwiec 1901, w następnym jest 30 październik 1902, a w trzecim - 30 października 1901. I tak w kółko, i w kółko.

Przez ciągłe przeskoki w czasie i między bohaterami oraz krótkie rozdziały strasznie kulała kreacja bohaterów. Wydali mi się strasznie płascy, nie wykazujący się niczym szczególnym. Do żadnego z nich się jakoś specjalnie nie przywiązałam ani polubiłam. Było też ich za dużo, a autorka każdemu chciała poświęcić trochę uwagi. Poza tym co z tą magiczną, ponadczasową historią miłosną, którą tak obiecywano? Ano nic, bo w sumie chyba nawet stu stron na to pani Morgenstern nie poświęciła. Za to stworzyła najbardziej nienaturalne zakochanie się dwójki bohaterów. Celia i Mark ledwo co się poznali, a później to już tylko wielka miłość była.

Odniosłam wrażenie, że autorka pogubiła się gdzieś w połowie pisania tej książki. Miała chyba za wiele pomysłów, które chciała wykorzystać, i nie wiedząc, co z nimi zrobić, po prostu gdzieś je tam upchnęła. Na dodatek Cyrk nocy nierozwiązanych wątków, niedomówień, a zakończenie to jeden wielki żart. Liczyłam naprawdę, że pod koniec wszystko się wyjaśni, dowiem się, o co chodzi z  tym pojedynkiem i całą masą innych rzeczy, ale nie!, Morgenstern stworzyła bardzo nijakie, niczego nie rozwiązujące zakończenie. A ja miałam jeszcze większy mętlik w głowie, bo już w końcu nie rozumiałam tego, o czym była ta książka.

Podsumowując, debiut Erin Morgenstern nie spodobał mi się ani trochę. Czytanie tej książki to była wręcz droga przez mękę, bo zajęło mi to aż cztery miesiące. Jedyną jej zaletą jest klimat i niczego więcej się nie dopatrzyłam. Jest tak że jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Ja należę do tej drugiej grupy, ale nie będę zniechęcać was do przeczytania jej. Może akurat komuś się spodoba?

Wyzwania:
Czytam fantastykę
Kocioł Wiedźmy


4 października 2015

Podsumowanie września

Wrzesień minął mi strasznie szybko i jak na razie nie narzekam na moją szkołę tak jak rok temu ;D Nawet udaje mi się przeżyć siedem polskich tygodniowo (human) i sześć niemieckich (trzy lekcje zaawansowanego i trzy lekcje rozszerzenia zaawansowanego przygotowujące do rozszerzonej matury). Ogólnie nie wiem, co mnie podkusiło, by wybrać niemiecki zamiast wosu, ale na razie daję radę i staram się nie germanizować mojego otoczenia XD Czytelniczo mogło wypaść nieco lepiej, ale trzy książki to też dobry wynik i jestem zadowolona.


Przeczytane książki:


"Dziewczyna ognia i cierni" Rae Carson
"Endgame. Wezwanie" James Frey, Nils Johnson-Shelton
"Wściekły" Katarzyna Kebernik
Ilość przeczytanych stron: 1294
Najlepsza książka: Dziewczyna ognia i cierni
Najgorsza książka: Wściekły
Wyzwania:
Kocioł Wiedźmy - 3
Czytam fantastykę - 4
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 9 cm (w końcu ukończyłam wyzwanie, jeej!)


A Wam jak minął wrzesień? Co przeczytaliście?

1 października 2015

„Tease” Amanda Maciel

Autor: Amanda Maciel
Tytuł: Tease
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Muza


Sara wraz z trojgiem innych uczniów liceum zostaje oskarżona o prześladowanie i psychiczne znęcanie się nad jedną ze swoich koleżanek. Emma nie potrafiła sobie poradzić z tym wszystkim, co było powodem jej nagłego samobójstwa, które wstrząsnęło mieszkańcami miasta. W ten oto sposób Sara – jedna z tych winnych śmierci dziewczyny – zostaje wykluczona ze społeczeństwa. Nie może wyjść do sklepu czy gdziekolwiek indziej, gdyż wszędzie widzi groźne spojrzenia posyłane w swoją stronę. Jednak Sara w ogóle nie czuje się winna i nie ma zamiaru przepraszać za to, że Emma odebrała sobie życie. 


"Jest po prostu tak, jak powiedziała Brielle zaraz po całej tej aferze: Emmie udało się wyjść z tego bez szwanku. Wszyscy powtarzają: „Nie ma jej, więc nie może się bronić”. Ja natomiast jestem i to jest naprawdę do dupy. Krótko mówiąc: ktoś umiera, więc wszyscy żywi automatycznie są od razu winni."

Sara przez dłuższy czas była taką szarą myszką. Niczym nie wyróżniała się w tłumie, dopóki nie spotkała Brielle - pewnej siebie dziewczyny z bogatego domu. W jej towarzystwie zmieniła się diametralnie. U boku popularnej i rozrywkowej przyjaciółki zaczęła chodzić na imprezy, spędzała godziny u kosmetyczki oraz znalazła wymarzonego chłopaka. W końcu stała się kimś. Nawet nie zauważyła, kiedy jej przyjaźń z Brielle zrobiła się bardziej toksyczna. Sara zaczęła za nią podążać, jej obecność pchała ją do czynów, jakich na pewno w życiu by się nie odważyła zrobić. Silna osobowość koleżanki po prostu ją stłamsiła, czego nie widziała lub raczej nie chciała widzieć. Dopiero rozłąka z Brielle sprawiła, że ujrzała sprawy w zupełnie innym świetle. Z dziewczyny, która ślepo wierzy w swoją niewinność i wręcz nawet obwinia Emmę za to, że się powiesiła, przeistoczyła się w znacznie bardziej dojrzalszą emocjonalnie osobę. Czytając, z zapałem obserwowałam jej przemianę.


Wielką zaletą tej książki jest to, że ciężko jest trzymać jakąkolwiek stronę konfliktu. Mimo że Sara jest główną bohaterką i ostatecznie zrozumiała swoje błędy, to i tak nie jest to postać, którą darzy się jakąś szczególną sympatią. To samo jest z Emmą. Jako ta nękana powinna być automatycznie tą dobrą, co nie? Właśnie tak nie jest. Emma to postać, którą najciężej jest rozgryźć. W szkole nie miała dobrej opinii. Ciągle się z kimś spotykała i flirtowała ze zajętymi chłopakami, przy tym sprawiając wrażenie zupełnie bezbronnej osoby. Bo wiecie, w Tease każdy bohater jest i dobry, i zły jednocześnie, ma swoją jasną i ciemną stronę. Nie da się go zaszufladkować.


Cała książka jest podzielona na to, co się działo przed samobójstwem Emmy i po, wtedy gdy Sarę czekała rozprawa sądowa. Te retrospekcje były bardzo pomocne w ocenieniu danej sytuacji, łączyły i przeplatały się z tym, co działo się w teraźniejszości. Pomocne były także nazwy miesięcy na początku rozdziałów, dzięki temu można było to sobie wszystko dokładnie poukładać w głowie i nie miałam wrażenia, że książka jest chaotyczna, co często się zdarza przy takich przeskokach w czasie. 



"Krótko mówiąc: ktoś umiera, więc wszyscy żywi automatycznie są od razu winni."

W ogóle wiecie, że po przeczytaniu kilkunastu początkowych stron byłam wręcz pewna tego, że skrytykuję tę książkę? Nie podobała mi się ani trochę, miałam wielki problem z przebrnięciem przez pierwsze rozdziały. Sam styl był do bólu prosty, a język strasznie infantylny. Gdy ją otrzymałam byłam pewna, że przeczytam ją w dwa dni, jednak trochę się przeliczyłam. Dopiero później, gdzieś tak w połowie, się do niej przekonałam i postanowiłam dać jej drugą szansę. 


Tease to książka o nękaniu napisana nie z punktu widzenia ofiary tylko oprawcy. Zwraca dużą uwagę, jakie pobudki potrafią kierować dręczycielem i jak to jest być później tym oskarżonym. To powieść o tym, do czego może się posunąć zazdrosna dziewczyna i o tym, że czasami nie wszystko jest takie, jakim się wydaje być. Myślałam, że książka będzie nieco lepsza, jednak nie zawiodłam się na niej. 



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki pani Marcie z Business&Culture i Wydawnictwu Muza.



Recenzja opublikowana na: