Autor: Anna Todd
Tytuł: After. Płomień pod moją skórą
Liczba stron: 632
Wydawnictwo: Znak
Życie Tessy było dotychczas spokojne i poukładane. Miała chłopaka, z którym była szczęśliwa, i właśnie zaczynała pierwszy rok studiów w wymarzonym collage'u. Miała w planach ciężką naukę, by osiągnąć cel, jaki sobie postawiła - znaleźć pracę w dobrym wydawnictwie. Jednak nie wszystko idzie po jej myśli. Najpierw trafia do pokoju ze Steph, która często imprezuje i daleko jej do wizerunku grzecznej dziewczynki, a później spotyka Hardina. Hardin to kompletne przeciwieństwo Tessy - złośliwy, cały pokryty tatuażami, a dziewczyna mimo oporów brnie dalej w znajomość z nim.
Obok książki After nie można przejść obojętnie. Napis na okładce krzyczy do mnie, że to największy fenomen wydawniczy tego roku, a Internet jest pełen wychwalających recenzji. Poza tym milion odsłon na portalu Wattpad pewnie też o czymś świadczy, prawda?
Hahaha, nie.
Fabuła tej książki jest naprawdę bardzo prosta i schematyczna do bólu. Ona - kujonka-cnotka, nosząca długie spódnice i koszule bez dekoltów. Jest grzeczna, nigdy nie dostała żadnej uwagi do dzienniczka i ciągle stara się o aprobatę ze strony matki, która zachowuje się, jakby połknęła kij. On to typowy bad boy, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, ale nigdy się nie zakochał. Gdy się spotykają, najpierw pałają do siebie nienawiścią, ale potem, uwaga niespodzianka!, zakochują się w sobie i wtedy wszystko zaczyna się opierać na pewnym schemacie: kłótnia, seks na zgodę, kłótnia, seks na zgodę i tak w kółko. Z czego wiem, w kolejnych tomach to się nie zmienia, więc jak na razie nie potrafię znaleźć sensu rozbudowania historii Tessy i Hardina na cztery książki o dość dużej objętości.
W After. Płomień pod moją skórą nie da się nie znaleźć elementów wspólnych ze słynnym Greyem. Tessa to nieco młodsza wersja Any. Jest studentką filologii angielskiej i również pragnie znaleźć pracę w wydawnictwie. Obie także uwielbiają czytać, szczególnie klasykę literatury brytyjskiej. Za to Hardina z Christianem łączą koszmary senne, trudna przeszłość, obrzydliwa zaborczość i dużo pieniędzy na koncie. Oprócz tego w tle przewija się Seattle i dużo, dużo seksu.
Kolejnym elementem jest toksyczny i burzliwy związek głównych bohaterów. Jest to wręcz patologiczna sytuacja, którą czytelniczki odbierają jako wzór miłości idealnej. Powiem jedno: ta sytuacja jest chora. Chore jest to, że autorka posunęła się do stworzenia się czegoś takiego i z każdą stroną brnie w to dalej. Hardin rani Tessę w każdy możliwy sposób; poniża ją, nie traktuje z godnością, okłamuje, bawi się nią jak zabawką. To jak zabawa w kotka i myszkę. Hardin jest kotem, osaczającym Tessę, która nie znajduje wyjścia i ulega mu. Wierzy w każde jego słowo, w zapewnienia poprawy, a potem kończą razem w łóżku, by później znowu zacząć kłótnie od nowa. Hessa nie jest romantyczna. Hessa jest chorą relacją i mam nadzieję, że nie stanie się wzorem do naśladowania.
Sam Hardin to dla niektórych chłopak idealny, którego z chęcią wiele uczyniłoby swoim mężem. Problem w tym, że jest on strasznie wybuchowy, podążający drogą ku autodestrukcji. Nie potrafi zapanować nad swoją agresją, o czym dają znać wgniecenia w ścianie czy potłuczone wazony. Osoby też zdarza mu się pobić. Nie wspominając już o jego skłonności do alkoholu, co w połączeniu z wyżej wymienioną agresją daje mieszankę wybuchową.
Ważnym tłem dla perypetii głównych bohaterów są ich rodziny, z którymi mają same problemy. Ojciec Hardina zostawił go i jego matkę w Anglii, by rozpocząć nowe życie z nową rodziną w Ameryce. Chłopak nie potrafi się z nim dogadać, ciągle obwinia go pewne rzeczy i nie akceptuje jego żony i jej syna. Tessa przeżywa równie ciekawe dramaty ze swoją matką, którą można uznać za królową lodu. Próbuje ułożyć córce życie według własnych standardów i nie może przyjąć do świadomości momentu, w którym grzeczna Tessa zaczyna się nieco buntować.
Za to jedyną zaletą tej książki jest to, że pochłania się ją w naprawdę szybkim tempie. Mimo że styl jest prosty, czasami aż za prosty, to nim się obejrzałam, a już byłam w połowie lektury. Szkoda tylko, że rozdziały są takie krótkie, przystosowane do blogowej formy. Jak widać, napis na okładce, głoszący o poprawionej wersji, trochę mija się z prawdą. W sumie jako kolejną zaletę mogłabym zaliczyć okładkę, która urzekła mnie swoim minimalizmem. Ostatnio podobają mi się okładki z niewyróżniającym się tłem i dużym napisem, aż szkoda, że u nas mało się ich wydaje.
After. Płomień pod moją skórą to książka pełna schematów, w której bohaterowie przerzucają się cytatami z Wichrowych Wzgórz i w każdym możliwym miejscu dają upust swojemu napięciu seksualnemu. Nie widzę żadnych powodów, dla których mogłabym ją polecić. W nurcie New Adult jest o wiele więcej bardziej wartościowych i godnych książek, więc, jeśli macie taką możliwość, nie sięgajcie po tę. Jest zła i cukierek temu, kto wytłumaczy mi jej fenomen, bo to dla mnie dalej rzecz niepojęta.