„Siedem minut po północy” Patrick Ness


 Chciałabym mieć sto kolejnych lat (...). Sto lat, które mogłabym ci podarować.

Siobhan Dowd, autorka czterech świetnych książek dla młodzieży przedwcześnie zmarła na raka w wieku 47 lat. Siedem minut po północy miało być jej piątą książką, jednak nie zdążyła jej napisać. Z prośbą o dokończenie tej historii i przeniesienie jej na papier zwrócono się do Patricka Nessa, który stwierdził, że chciałby napisać książkę, którą polubiłaby sama Siobhan,

Siedem minut po północy Conor budzi się z koszmaru, tego koszmaru, i odkrywa, że za oknem jego pokoju stoi potwór. Trzynastoletni chłopak nie boi się go jednak - to tylko stary cis, rosnący na środku cmentarza. Mimo to stwór ten nie zamierza zostawić Conora w spokoju. W końcu został przez niego wezwany.

Główny bohater, Conor, nie ma łatwego życia, Gdy był mały, jego rodzice rozwiedli się, a ojciec wyjechał do Stanów, gdzie założył sobie nową rodzinę. Natomiast kilka lat później jego matka zachorowała na raka. Conor nie dopuszcza do swojej świadomości informacji, że mama może tego nie przeżyć, uparcie wierząc w każdy nowy etap leczenia. Oprócz tego musi zmagać się z babcią, której nie lubi, oraz kolegami ze szkoły, dla których jest niewidzialny. Jedynie koszmar, nawiedzający go co jakiś czas, ukazuje prawdziwe pragnienia Conora.

Czemu niewidzialny człowiek stał się bardziej samotny przez to, że go zauważono?

Czytając recenzje tej książki, wiedziałam czego mniej więcej mogę się po niej spodziewać, ale nie spodziewałam się, że wywrze ona na mnie tak wielkie wrażenie. To przejmująca historia chłopca, który nie dość, że musi zmagać się z chorobą swojej matki, to jeszcze wstydzi się swoich uczuć i nieustannie obwinia się o nie.

Patrick Ness zafundował mi emocjonalny rollercoaster, po którym długo nie mogłam się pozbierać. Wiecie, ta książka jest co prawda prosta, chociaż, czytając ją, miałam wrażenie, że nigdy wcześniej nie czytałam tak bogatej i pełnej książki. Ma ona niewiele ponad dwieście stron i choć wydaje się to mało, to autor chyba nie mógłby bardziej tego wykorzystać. Ciężko jest pisać o śmierci, stracie bliskiej osoby, a jeszcze ciężej jest pisać o tym z perspektywy chłopca i zrobić to dobrze, a Nessowi właśnie się to udało.
Nie piszesz swojego życia słowami, lecz działaniami. Nie jest ważne, co myślisz. Liczy się tylko to, co robisz.

Oprawa graficzna zasługuje na osobny akapit. Siedem minut po północy jest naprawdę solidnie wydane. Podoba mi się wyeksponowanie tytułu, który jest wytłoczony i połyskuje pod światłem. Coś, do czego ciężko było mi się przyzwyczaić na początku, to nieco inny format książki i grube, śliskie strony, ale ostatecznie nie mam do tego żadnych zarzutów. Największe wrażenie oczywiście zrobiły na mnie ilustracje, autorstwa Jima Kaya. Są mroczne, klimatyczne i znajdują na prawie wszystkich stronach. W końcu miałam wrażenie, że obrazki nie są suchym dodatkiem, pojawiającym się co ileś stron, ale integralną częścią, biorącą udział w tworzeniu całej historii.


Zdaję sobie sprawę, że ta recenzja jest być może nieco chaotyczna i niezrozumiała, ale właściwie to nie wiem, jak pisać o tej książce. Jest to po prostu niesamowita, poruszająca powieść, pełna metafor i mądrych sentencji, które na długo zapadły mi w pamięć. Na pewno jeszcze nieraz do niej wrócę.

Moja ocena:
★★★★★★★★★★

Autor: Patrick Ness na podstawie pomysłu Siobhan Dowd
Tytuł oryginału:  A Monster Calls
Tytuł tłumaczenia: Siedem minut po północy
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 216

Przypominam o książkowej wymiance. Więcej informacji - tutaj.

Brak komentarzy:

Dziękuję za każdy komentarz!

Obsługiwane przez usługę Blogger.