„Cyrk nocy” Erin Morgenstern
Autor: Erin Morgenstern
Tytuł: Cyrk nocy
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Świat Książki
Le Cirque des Reves jest owiany wielką tajemnicą. Pojawia się znikąd, a jego przybycia nie zwiastują żadne zapowiedzi, nie ma plakatów na słupach ani reklam w gazetach. Po prostu nagle na polach wznoszą się namioty w czarno-białe paski, zamknięte za ogrodzeniem z kutego żelaza, a wszyscy w mieście nagle zaczynają gadać i żyć plotką wizycie tego niesamowitego cyrku. O zmierzchu bramy zostają otwarte i można już do niego wejść... Mało kto wie o tym, że cyrk ten jest areną dla pojedynku dwóch iluzjonistów. Celia Bowen i Mark Alisdair przez lata byli trenowani przez swoich mentorów, nie mając żadnego pojęcia o swoim rywalu czy też nie znając reguł tego pojedynku, który mieli stoczyć. Nikt jednak nie spodziewał, że między tą dwójką zrodzi się uczucie, będące przeszkodą dla dalszej walki. Wtedy ich mistrzowie, którzy dotychczas prowadzili raczej rolę obserwatorów, postanawiają zainterweniować.
Zacznijmy od tego, że głównym impulsem do zaopatrzenia się w tę książkę była jej okładka. Po prostu mnie oczarowała. Lubię taki minimalizm, a połączenie czerni, bieli i czerwieni totalnie mnie kupiło. Koniecznie musiałam ją mieć, a jej tania cena tylko bardziej do tego zachęcała. Muszę powiedzieć, że na żywo wygląda ona jeszcze lepiej. Niektóre elementy są wytłoczone i śliskie, wnętrze okładki pokrywają czarno-białe paski i nawet numeracja stron jest ozdobiona. Jedyną wadą jest to, że strasznie się brudzi i pozostają na niej wszystkie odciski.
Książka jest podzielona na pięć części, z czego każdą z nich poprzedzają fragmenty bezpośrednio skierowane do czytelnika. Podobało mi się to, że te fragmenty były taką wycieczką po Le Cirque des Reves, a tytuł każdego z nich nawiązywał, do odwiedzanego miejsca. Jedyne co raziło w oczy, to niewyjustowany tekst. Zaś rozdziały to jedno wielkie poplątanie z pomieszaniem. Akcja sobie ciągle przeskakuje z jednego bohatera do drugiego lub naprzemiennie cofa i wyskakuje do przodu. W połowie książki dałam sobie spokój i w ogóle przestałam zwracać uwagę na te daty przy rozdziałach, bo i tak wychodził z tego niezły galimatias. Przykładowo otworzyłam książkę na jakimś rozdziale i widnieje tam data czerwiec 1901, w następnym jest 30 październik 1902, a w trzecim - 30 października 1901. I tak w kółko, i w kółko.
Przez ciągłe przeskoki w czasie i między bohaterami oraz krótkie rozdziały strasznie kulała kreacja bohaterów. Wydali mi się strasznie płascy, nie wykazujący się niczym szczególnym. Do żadnego z nich się jakoś specjalnie nie przywiązałam ani polubiłam. Było też ich za dużo, a autorka każdemu chciała poświęcić trochę uwagi. Poza tym co z tą magiczną, ponadczasową historią miłosną, którą tak obiecywano? Ano nic, bo w sumie chyba nawet stu stron na to pani Morgenstern nie poświęciła. Za to stworzyła najbardziej nienaturalne zakochanie się dwójki bohaterów. Celia i Mark ledwo co się poznali, a później to już tylko wielka miłość była.
Odniosłam wrażenie, że autorka pogubiła się gdzieś w połowie pisania tej książki. Miała chyba za wiele pomysłów, które chciała wykorzystać, i nie wiedząc, co z nimi zrobić, po prostu gdzieś je tam upchnęła. Na dodatek Cyrk nocy nierozwiązanych wątków, niedomówień, a zakończenie to jeden wielki żart. Liczyłam naprawdę, że pod koniec wszystko się wyjaśni, dowiem się, o co chodzi z tym pojedynkiem i całą masą innych rzeczy, ale nie!, Morgenstern stworzyła bardzo nijakie, niczego nie rozwiązujące zakończenie. A ja miałam jeszcze większy mętlik w głowie, bo już w końcu nie rozumiałam tego, o czym była ta książka.
Podsumowując, debiut Erin Morgenstern nie spodobał mi się ani trochę. Czytanie tej książki to była wręcz droga przez mękę, bo zajęło mi to aż cztery miesiące. Jedyną jej zaletą jest klimat i niczego więcej się nie dopatrzyłam. Jest tak że jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Ja należę do tej drugiej grupy, ale nie będę zniechęcać was do przeczytania jej. Może akurat komuś się spodoba?
Wyzwania:
Czytam fantastykę
Kocioł Wiedźmy