MiniRecenzje #2 - „Posłaniec Strachu” , „Złodziejska magia”
Kiedyś dawno, dawno temu, kiedy jeszcze starałam się prowadzić bloga w miarę regularnie, postanowiłam wprowadzić formę krótkich recenzji i po jednym poście o niej zapomniałam. Teraz, gdy nazbierało mi się kilka zaległych recenzji, postanowiłam do niej wrócić. Większość książek, których opinię chciałabym napisać, przeczytałam ponad miesiąc temu albo dłużej, dlatego siłą rzeczy nie będę potrafiła o nich wiele napisać. Recenzje najlepiej pisze mi się równolegle z czytaniem lub zaraz po. Uprzedzam, że może być nieco chaotycznie :D.
Michael Grant, Posłaniec Strachu, 440, Jaguar ★★★★☆☆☆☆☆☆ |
Opinia: Nie mogłam się doczekać, kiedy ta książka wyjdzie w Polsce, od kiedy tylko o niej usłyszałam. Jestem fanką Micheala Granta i koniecznie musiałam przeczytać Posłańca Strachu, ale niestety gdy to już zrobiłam, czułam tylko zawód. Totalnie nie potrafiłam zrozumieć, dokąd zmierza ta fabuła, do czego dążą bohaterowie. Wiecie, każda seria ma zazwyczaj jakiś główny cel, na którego kulminacje czeka bohater - w Harrym Potterze jest to walka z Voldemortem, w Darach Anioła walka z Valentinem a później z Sebastianem, w Pieśni Lodu i Ognia ogólne dążenie do przejęcia władzy, a główną osią romansów jest oczywiście uczucie dwójki głównych bohaterów. Jestem już po dwóch tomach tej książki (Jaguar postanowił wydać je razem, bo są krótkie) i nie potrafię stwierdzić, gdzie zmierza ta historia. Może to taki zabieg? Bohaterowie biorą na tapet jakieś wydarzenie, próbują poznać motywy przestępcy, jego przeszłość i przyszłość, a później spotykają się z tą osobą i wymierzają karę. I tak w kółko. Rozumiem, że Grant chciał przedstawić uczciwą lecz okrutną sprawiedliwość, ale mi zabrakło czegoś więcej. Być może nie chciał lecieć po schemacie typowych młodzieżówek, czyli wspomniany przeze mnie motyw walki/buntu z/przeciwko złem/władzy (niepotrzebne skreślić), ale za to mógł skupić się bardziej na psychologicznym aspekcie tej książki. No bo że znęcanie nad kimś jest złe, to chyba każdy wie, i to że zazwyczaj robi ktoś zazdrosny, też. Jak dla mnie to za dużo już z milion razy przewałkowanych zachowań młodzieży i za płytko. Mara ani Posłaniec nie wzbudzili we mnie większych emocji, po prostu sobie byli. Cieszę się jednak, że autor nie poszedł w romans, którego w pewnym momencie zaczęłam się obawiać. Grant chyba lubuje się w drastycznych scenach i, o ile w GONE one naprawdę mi pasowały i miejscami czułam ciarki na plecach, tak tutaj byłam na nie obojętna.
Podsumowując: Myślę, że mogłabym tę książkę dla kogoś w okresie gimnazjalnym lub dla kogoś, kto nie będzie za wiele od niej wymagał. Dla mnie Posłaniec strachu to pozycja z potencjałem, aczkolwiek bardzo niewykorzystanym.
O czym: Tyen, młody student archeologii, znajduje Vellę - księgę, która potrafi się z nim kontaktować. Była ona kiedyś kobietą, jednak potężny czarnoksiężnik zmienił ją w pożyteczne ale również bardzo niebezpieczne narzędzie. Co stanie się, gdy wpadnie w niepowołane ręce? Tymczasem Rielle od dziecka w wpajano, że używanie magii oznacza okrada Aniołów i lepiej nie obnosić się z tym, że posiada się jakiekolwiek zdolności magiczne. Jednak co się stanie, gdy będzie chciała ich użyć w dobrej wierze?
Opinia: Mam bardzo mieszane uczucia i naprawdę nie, wiem, co myśleć o tej książce. Wszyscy, którzy chociaż raz czytali coś Trudi Canavan, wiedzą, że wodolejstwo to chyba największa wada jej książek. Lubię jej styl, lubię po prostu ją czytać, ale nie da się ukryć, że większość można by skrócić o połowę, by chociaż trochę skrócić akcję. Złodziejska magia zaczęła się naprawdę dobrze, ale później nie było już tak kolorowo. To chyba najbardziej nierówna książka, jaką czytałam, aż w końcu ostatecznie nie wiem, czy mi się podobała czy nie. Jak wspomniałam, początek był dobry, nawet bardzo, ale później niestety zaczęło wiać nudą i monotonią, czułam, że wszystko można było napisać bardziej dynamicznie, ciekawie. Później był przeskok Rielle i znowu chętnie czytałam, ale potem znowu zaczęło mnie to nudzić i aż tak do połowy. Druga połowa była lepsza, więcej się działo, ale nie mogę powiedzieć, że była świetna. Również było trochę tych momentów, kiedy odkładałam książkę, bo musiałam od niej odpocząć, jednak mimo wszystko szybciej się czytało. Nie mam też pojęcia, czy bardziej polubiłam Rielle czy Tyena. Raz irytował mnie chłopak, raz dziewczyna, raz uwielbiałam ją, raz jego. Za to obydwoje wydali mi się dziecinni i bardzo niedoświadczeni, ale nie odebrałam to jako wielkiej wady - po prostu mam nadzieję, że wydarzenia z pierwszego tomu sprawią, że staną się bardziej dojrzali w następnym. Za to na pewno podobał mi się wątek romantyczny - strasznie kibicowałam Izrae'owi i Rielle. Zakończenie również mogę uznać za świetne, ogólnie cała końcówka trzymała w napięciu - wyglądało to tak jakby Trudi Canavan potrzebowała całej książki, by się rozkręcić.
Podsumowując: Nie mogę ukryć, że przez książki czułam zawód, ale przez część byłam też naprawdę zadowolona. Mam nadzieję, że drugi tom będzie bardziej dopracowany, bo chcę po niego sięgnąć, choćby dla samej historii, która naprawdę mnie zaciekawiła. Tak jak nie wiem, co myśleć o Złodziejskiej magi, tak też nie wiem, czy polecać ją czy nie. Tę decyzję zostawię wam.
Podsumowując: Myślę, że mogłabym tę książkę dla kogoś w okresie gimnazjalnym lub dla kogoś, kto nie będzie za wiele od niej wymagał. Dla mnie Posłaniec strachu to pozycja z potencjałem, aczkolwiek bardzo niewykorzystanym.
Trudi Canavan, Złodziejska magia, 560, Galeria Książki ★★★★★★☆☆☆☆ |
Opinia: Mam bardzo mieszane uczucia i naprawdę nie, wiem, co myśleć o tej książce. Wszyscy, którzy chociaż raz czytali coś Trudi Canavan, wiedzą, że wodolejstwo to chyba największa wada jej książek. Lubię jej styl, lubię po prostu ją czytać, ale nie da się ukryć, że większość można by skrócić o połowę, by chociaż trochę skrócić akcję. Złodziejska magia zaczęła się naprawdę dobrze, ale później nie było już tak kolorowo. To chyba najbardziej nierówna książka, jaką czytałam, aż w końcu ostatecznie nie wiem, czy mi się podobała czy nie. Jak wspomniałam, początek był dobry, nawet bardzo, ale później niestety zaczęło wiać nudą i monotonią, czułam, że wszystko można było napisać bardziej dynamicznie, ciekawie. Później był przeskok Rielle i znowu chętnie czytałam, ale potem znowu zaczęło mnie to nudzić i aż tak do połowy. Druga połowa była lepsza, więcej się działo, ale nie mogę powiedzieć, że była świetna. Również było trochę tych momentów, kiedy odkładałam książkę, bo musiałam od niej odpocząć, jednak mimo wszystko szybciej się czytało. Nie mam też pojęcia, czy bardziej polubiłam Rielle czy Tyena. Raz irytował mnie chłopak, raz dziewczyna, raz uwielbiałam ją, raz jego. Za to obydwoje wydali mi się dziecinni i bardzo niedoświadczeni, ale nie odebrałam to jako wielkiej wady - po prostu mam nadzieję, że wydarzenia z pierwszego tomu sprawią, że staną się bardziej dojrzali w następnym. Za to na pewno podobał mi się wątek romantyczny - strasznie kibicowałam Izrae'owi i Rielle. Zakończenie również mogę uznać za świetne, ogólnie cała końcówka trzymała w napięciu - wyglądało to tak jakby Trudi Canavan potrzebowała całej książki, by się rozkręcić.
Podsumowując: Nie mogę ukryć, że przez książki czułam zawód, ale przez część byłam też naprawdę zadowolona. Mam nadzieję, że drugi tom będzie bardziej dopracowany, bo chcę po niego sięgnąć, choćby dla samej historii, która naprawdę mnie zaciekawiła. Tak jak nie wiem, co myśleć o Złodziejskiej magi, tak też nie wiem, czy polecać ją czy nie. Tę decyzję zostawię wam.
Mam w planach obie książki, chociaż bardziej interesuje mnie posłaniec strachu. Może mi spodoba się bardziej niż Tobie :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzjebrunetki.blogspot.com/
Mam w planach tylko książkę Canavan. Czytałam jej Trylogię Czarnego Maga i to chyba jedna z moich ulubionych trylogii - ale jak wspomniałaś, większość można by skrócić o połowę. Bardzo obawiam się czytania jej kolejnych serii, bo nie chcę sobie zepsuć dobrego obrazu Canavan, a słyszałam różne opinie o jej innych książkach ://
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "The Murder Complex" Lindsay Cummings! pattbooks.blogspot.com
Granta w ogóle nie znam, może dlatego, że kojarzył mi się z czysto młodzieżowymi seriami, które mniej mnie pociągały fabułą. Jednak ten brak celu bohaterów musiał naprawdę irytować.
OdpowiedzUsuńCo do Canavan to trylogię Wielkiego Mistrza czytałam z wypiekami na twarzy, ale później sięgnęłam po prequel i się zanudziłam. Mam na półce jeszcze dużo jej książek, więc pewnie kiedyś znowu spróbuję z jej twórczością ;)
Pierwsza książka - jeśli podobał ci się sam... "pomysł" o taki jakby ponurym kosiarzu to w nieco innym wydaniu polecam ci "Zgon" (G. Damico o ile pamiętam) :)
OdpowiedzUsuńZłodziejska magia była przyjemna, ale ja nie skracałabym akcji u Trudi, a opisy.... Zarówno przyrody, jak i jakichś rytuałów, bo to co ona tam wypisuje, można by powiedzieć dużo krócej i sensownie. Ale ogółem polecam ci drugą część! Jest dużo lepsza :D
Pierwsza książka niezbyt mnie do siebie przekonała, ale tę drugą już od jakiegoś czasu planuję przeczytać. Wcześniej nie spotkałam się z twórczością Trudi Canavan i nie znam jej stylu pisania, ale mam nadzieje, że to wodolejstwo nie będzie zbyt uciążliwe ;)
OdpowiedzUsuńPo tytule myślałam, że mowa będzie o "Posłańcu" Zusaka :D
OdpowiedzUsuńWydawało mi się właśnie, że kojarzę nazwisko autora, potem doczytałam u Ciebie, że to gość od "Gone". Co prawda nie czytałam tej serii, ale mam ją w (dalekich :D ) planach.
Pozdrawiam,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
O popatrz, patrząc na tytuł posta myślałam, że chodzi ci o innego Posłańca. :D Pana Zakusa. :D A co do tej pierwszej, mogłabym się skusić, ale do drugiej... jakoś nikt nie potrafi mnie przekonać, niestety.
OdpowiedzUsuńSpodoabal mi sie pomysł drugiej książki. Moze kiedyś sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńDo pierwszej jakos mnie nie ciągnie.
Fajny pomysł na takie recenzje, ja sama mam trochę zaległych nie zrecenzowanych książek wiec moze tez cos takiego zrobię ? ;)
Pozdrawiam!
http://fanofbooks7.blogspot.com
Śliczny wygląd bloga i zdjęcia, jestem zauroczona! No i świetny pomysł na recenzje.
OdpowiedzUsuńObie książki mam w planach, ale chyba nie będę się do nich zbytnio spieszyć.
/Laura z bloga http://bukowy-dworek.blogspot.com/
Kurczę, szkoda, że obie książki nie były tak dobre, jak oczekiwałaś. O żadnej z nich wcześniej nie słyszałam, ale skoro nie są to jakieś wybitne dzieła, to chyba sobie je daruję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says