„Grimm City. Wilk!” Jakub Ćwiek

poniedziałek, lipca 04, 2016
Jakub Ćwiek, Grimm City. Wilk!, 384, SQN
★★★★★★★★☆☆

Każdy z nasz na pewno zna słynne baśnie braci Grimm, jednak pewnie niewiele wie, że ich oryginał bardzo różni się od tych skróconych i ułagodzonych wersji, którymi raczyły nas mamy, gdy za oknem było już ciemno. Stare, pierwsze wydania tych opowieść są bardzo brutalne i krwawe, zdecydowanie nieprzeznaczone dla uszu małych dzieci. Jakub Ćwiek, inspirując się twórczością braci Grimm, stworzył podobną historię - pełną przemocy i strachu - a osadził ją w iście ponurym mieście o nazwie Grimm City. 

Zbudowane na ciele olbrzyma, chmurne miasto Grimm City już od dawna przestało być bezpieczne, a tutejsi mieszkańcy zapomnieli, co oznacza słowo sprawiedliwość. W tej oblepionej czarną ropą metropolii swój azyl znaleźli przestępcy każdego rodzaju, politycy chcący bezkarności, a także policjanci na usługach grubych ryb. Nieoczekiwanie w mieście robi się coraz bardziej niebezpiecznie, a masowym atakom zostają poddani... taksówkarze.  Atmosfera się zagęszcza, kierowcy boją się wyjeżdżać poza swoje tereny, a tymczasem wydaje się, że policja nic sobie z tego nie robi, chociaż liczba podejrzanych morderstw ciągle się powiększa. Gdy nagle zostaje zamordowany oficer policji Wolf, wszyscy zgodnie stwierdzają - na scenę wkroczył Nowy Gracz. I co z tym wspólnego ma muzyk Alfie Moore?

Nie ukrywam, że początek Grimm City. Wilk! był dla mnie dosyć ciężki w odbiorze. Pierwsze pięćdziesiąt stron czytało mi się bardzo topornie, nie mogłam przyzwyczaić się do stylu Ćwieka i byłam pewna, że jeśli tak dalej pójdzie, książka na pewno mi się nie spodoba. Na szczęście później coś zaskoczyło i wręcz nie mogłam się oderwać od książki. Bo oto wkraczamy fantastyczny, aczkolwiek strasznie ponury, świat, pełen mrocznego klimatu, który jest największą zaletą tej książki. W tym świecie nie ma Biblii - są Baśnie, nie ma Boga - za to jest Bajarz. Autor w swojej książce niejednokrotnie nawiązuje do jakiejś opowieści czy tworzy postaci na wzór znanych z baśni braci Grimm (dziewczyna ubrana jak czerwony kapturek zamieszana w śmierć Wolfa czy Dom Trzeciej Świnki jako więzienie) i nie tylko, a mi rozpoznawanie ich i interpretowanie tego na swój sposób dostarczyło wielkiej zabawy podczas czytania. 

Jeśli chodzi o kreacje bohaterów, to mam nieco mieszane uczucia. O ile Alfiego uważam za postać nawet dobrze wykreowaną, o tyle coś mi zgrzytało w przypadku McShane'a, Evansa czy innych postaci drugoplanowych. Tych pierwszych, gdyby nie różne nazwiska, ciężko byłoby mi rozróżnić, a podobno mieli być do siebie zupełnie niepodobni. Czułam szczególnie wielki niedosyt, jeśli chodzi o jakieś informacje na temat bohaterów z ich życia codziennego. Skojarzyło mi się to z Kasacją Mroza - tam też czytelnik nie dostawał za wiele informacji o życiu prywatnym Oryńskiego i Chyłki, jednak w Grimm City jakoś bardziej mi to przeszkadzało. Akcja nie pędzi za szybko, ani za wolno, a gdy już się wkręciłam w treść, nic nie mogło mnie od książki oderwać.  

Muszę jak zwykle pochwalić wydawnictwo za oprawę książki, która idealnie wpasowuje się w mroczny i ponury klimat Grimm City. Bardzo podoba mi się okładka. Ponownie też jestem zachwycona ilustracjami w książce tym razem nie autorstwa Rafała Szłapy, którego rysunki podziwiałam w Krwi i stali czy Dopóki nie zgasną gwiazdy, lecz Piotra Sokołowskiego. Natomiast czcionka ma odpowiednią jak dla mnie wielkość i nie męczy wzroku.   

Podsumowując. Grimm City. Wilk! jest książką naszpikowaną nawiązaniami do znanych baśni, a zinterpretowanie ich nie powinno być trudne dla nikogo, kto kiedykolwiek miał z nimi styczność. Lecz na tym kończy się baśniowość tej książki, bo oto mamy przed sobą mroczny i bardzo brutalny kryminał, przywodzący na myśl słynne Miasto Grzechu. To moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, ale po tej książce na pewno wiem, że nie ostatnie.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu SQN.

Wyzwania:
Czytam, ile chcę

8 komentarzy:

  1. Mi się również bardzo podobało! Choć nie było to moje pierwsze spotkanie z autorem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to nawiązanie do baśni :) martwi mnie z kolei "toporność" pierwszych stron :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię nawiązania do baśni, choć na same retellingi jestem uczulona. Nie wiem jeszcze, czy sięgnę po tę książkę, ale przez Twoją recenzję czuję się w stu procentach zachęcona - myślę, że to coś w moich klimatach :)
    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję "Dworu cierni i róż"! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie przeczytałabym "Grimm City", chociaż ostatnio sięgnęłam po pierwszą część "Chłopców" i... no nie powaliła mnie. Jednak baśnie lepiej kojarzę niż "Piotrusia Pana", więc może akurat przypadnie mi bardziej do gustu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie miałam styczności z tym autorem, ale jak tak teraz myślę to z chęcią poznałabym go zaczynając od tej książki. Baśnie to taka moja "mała" mania i nie pogardzę żadną książką, która nawet lekko do nich nawiązuje. Mam tylko nadzieję, że te pierwsze pięćdziesiąt stron za bardzo mnie nie zniechęci ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam kilka książek Ćwieka i jestem zadowolona z jego twórczości. Po "Grimm city" bardzo chcę sięgnąć i mam nadzieję, że wkrótce mi się to uda. Okładka mnie zaintrygowała już od momentu, kiedy wydawnictwo ukazało grafikę na swoim Facebooku. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A według mnie Evans i McShane byli dużo fajniejszymi bohaterami niż Alfie :D
    Ja ogółem kocham Ćwieka i cieszę się, że tobie też przypadł do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super recenzja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!

Obsługiwane przez usługę Blogger.