MiniRecenzje #4 - „Necrosis. Przebudzenie”, „Woła mnie ciemność”
O tych książkach wspominałam już przy podsumowaniu świątecznego maratonu (edit. wcale o tym nie wspominałam, gdy pisałam ten post myślałam, że dodam to podsumowanie, ale się nie wyrobiłam xd), w którym brałam udział, i właściwie miałam napisać normalne recenzję, no ale nie mogę. Obie wywołały u mnie mieszane uczucia i myślę, że w pewnym momencie autorzy po prostu przesadzili.
Jacek Piekara, Necrosis. Przebudzenie, 400, Fabryka Słów |
Niewidoma mała księżniczka i stara niania oczekują na przybycie potężnej czarodziejki - przyszłej żony ojca. Fałszywy egzorcysta zostaje wezwany do królowej podziemnego miasta, złowrogiej mistrzyni zbrodni. Arystokrata, który dokonuje rodowej zemsty, odkrywa niesamowity obraz, który ma na niego ogromny wpływ. Opętana seksualnymi obsesjami złodziejka chce dokonać świętokradztwa. Mały chłopiec w jaskini znajduje potwora, od którego dostaje cenne przedmioty w zamian za karmienie.
Necrosis. Przebudzenie to zbiór pięciu opowiadań, o czym, szczerze mówiąc, nie wiedziałam, zasiadając do lektury tej książki. Każde z opowiadań łączy wątek zła czającego się w pobliżu, próbującego kogoś opętać. Ponadto są one bardzo brutalne i wulgarne, co raczej nie jest nowością w polskiej fantastyce. Pierwsze cztery opowieści, tworzone przy współpracy z Damianem Kucharskim, przypadły mi do gustu. Wiecie, nie były one jakieś mega super (moja elokwencja powala, co nie), ale były w stanie mnie zaintrygować. Najbardziej z nich podobało mi się chyba drugie i czwarte - to o chłopcu i rodowej zemście. Pierwsze było okeej, a trzecie trochę mi się dłużyło, chociaż był tutaj pod koniec bardzo ciekawy zwrot akcji. Natomiast ostatnie, to o tej opętanej seksualnymi obsesjami kobiecie, co to właściwie było? Fabuła bez sensu, bohaterowie też - miałam wrażenie, że czytam fantazję autora, aż szkoda komentarza. Ogólnie Necrosis. Przebudzenie nie było bardzo złe, a przynajmniej te pierwsze cztery opowiadania, ale szału też nie ma.
★★★★★☆☆☆☆☆
Necrosis. Przebudzenie | ?
Agata Suchocka, Woła mnie ciemność, 356, Novae Res |
XIX wiek. Do Londyniu przybywa młody i biedny Armagnac Jardineux. Ten zubożały młodzieniec z wielkim talentem do gry na fortepianie szybko trafia pod opiekę pewnego mecenasa, Lorda Huntingtona. Szybko też nawiązuje on przyjaźń ze skrzypkiem Lotharem.
Zacznijmy od tego, że ja nie lubię Novae Res. Każdy może się u nich wydać, a wiadomo, że nie każdy powinien, dlatego nie mając zamiaru oddzielać ziarna od plew, po prostu unikałam ich książek. Woła mnie ciemność wpadła w moje ręce całkiem przypadkowo, przy jej zakupie nawet nie zerknęłam na wydawnictwo i myślę, że to był błąd. Strasznie żałuję tych wyrzuconych w błoto trzech dych. Pierwsze sześćdziesiąt stron było nawet ciekawe. Klimatu dziewiętnastowiecznej Anglii co prawda nie doświadczyłam, ale historia sama w sobie naprawdę mnie zaciekawiła, a całość dobrze się czytało. Niestety im dalej, tym tylko gorzej. Ja nie mam nic przeciwko erotyce w książkach, serio, ale nie przeszkadza mi ona, dopóki jest jakoś realnie uzasadniona, współgra z resztą. Tutaj była to po prostu przesada. Zastanawia mnie to, czy te wszystkie orgie miały służyć wywołaniu sensacji, bo nie widzę w tym żadnego sensu. Bohaterowie nie zapadli mi w pamięć, po prostu sobie byli. Wątek ceny, którą trzeba zapłacić za sławę i życie wieczne, jest nieco oklepany i nie zrobił za to na mnie żadnego wrażenia. Myślę, że Woła mnie ciemność bardzie by mi się spodobało, gdyby autorka położyła większy nacisk na zepsucie szlachty, tylko że bez jakichkolwiek scen erotycznych, które kompletnie nic nie wnosiły. Jak chcecie to czytajcie, ja tylko zmarnowałam czas.
★★☆☆☆☆☆☆☆☆
Woła mnie ciemność | ?
Brak komentarzy:
Dziękuję za każdy komentarz!