„Eden. Nowy początek” Mia Sheridan

Eden. Nowy początek Mia Sheridan
287 stron, Septem, 2016

Początek roku, a ja znowu przychodzę z kolejną niepochlebną recenzją. Obiecuję, że wkrótce pojawi się coś pozytywnego na tym blogu :). Jeszcze wiele dobrych lektur przede mną.

Po tragicznej powodzi, w której na własną prośbę zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Arkadii, życie Caldera i Eden zmieniło się diametralnie. Oboje myślą, że to drugie nie żyje, że padło ofiarą zbiorowego szaleństwa sekty. Eden znajduje bezpieczną przystań w domu bogatego jubilera i uczy jego wnuczkę grać na fortepianie, a Calder walczy z demonami pod opieką Xandra — przyjaciela z lat dzieciństwa, który także stracił w powodzi całą swoją rodzinę. Powoli uczą się żyć bez siebie — ona dowiaduje się, że jako dziecko została porwana, i odnajduje matkę, on zostaje uznanym artystą malarzem. Jednak nic nie jest w stanie zapełnić pustki, jaką oboje czują w sercu, zabić tęsknoty za utraconą miłością. Złamane serca pozostają złamane… do czasu, gdy drogi Caldera i Eden znów się przecinają. 

Przypadek czy przeznaczenie? Raz jeszcze powróć do świata, w którym mądrość, miłość i odwaga pozwalają bohaterom przetrwać najcięższe chwile. Zobacz, jak walczą o swoją godność, spełnienie i szczęście. 
Eden. Nowy początek to książka o walce dobra ze złem, miłości mocniejszej niż śmierć i sile nadziei, która nie pozwala poddać się rozpaczy. Od zarania dziejów do końca świata.
lubimyczytac.pl 
(wybaczcie, ale ten jeden raz po prostu nie miałam siły pisać opisu)

Tę recenzję chciałam zacząć od wypisania jakichś zalet, choćby jednej, ale po godzinie myślenia i przeszukiwania notatek, doszłam do wniosku, że niestety nie mogę znaleźć niczego dobrego w tej książce. Eden. Nowy początek to jedna wielka katastrofa i pomyłka.

Naprawdę staram się zrozumieć, dlaczego Mia Sheridan zdecydowała się napisać kontynuację, ale to mnie przerasta. Zakończenie pierwszego tomu było idealne - zostawiało pole do popisu dla czytelnika, który mógł sam sobie dopisać scenariusz tej historii. Moim zdaniem wszelkie wyjaśnienia były po prostu zbędne, a Eden. Nowy początek tylko to wszystko psuje. Eden i Calder prawie od razu padają sobie w ramiona i do końca książki praktycznie się nie rozstają. Czyżbym właśnie zaspoilerowałam wam tę książkę? Otóż nie. Czytelnik już z góry wie, jakie będzie zakończenie, nawet sama Mia Sheridan tego nie ukrywa. Nie było ani jednego momentu, w którym przyszłość tej pary byłaby zagrożona, autorka nie stawia przed nimi wielkich trudności. Co więcej, w tej książce w ogóle nie ma akcji. Jest nudna jak flaki z olejem. Natomiast przeważają w niej słodkie do bólu sceny Eden i Caldera i oczywiście sceny erotyczne. Czułam się, jakbym czytała fanservice. 

Sheridan chyba jednak doszła do wniosku, że jakieś tło by się przydało, więc postawiła nieudolnie wyjaśnić nam to, kim był Hector czy rodzice Caldera. Dlaczego nieudolnie? Dlatego, że w moim odczuciu to niczego ciekawego nie wniosło do lektury. Po bohaterach też spłynęło to jak po kaczce i brak tego wątku w sumie niczego by nie zmienił.

W tej części pojawiają się nam nowi bohaterowie, a mam tu na myśli matkę Eden i jej kuzynkę. O tej drugiej nie mam za wiele do powiedzenia, za to ta pierwsza irytowała mnie przez cały czas. Ja rozumiem, że straciła córkę i w ogóle, ale to nie usprawiedliwia takiego traktowania własnej córki. Czasami zapominała, że Eden jest dorosłą kobietą a nie sześcioletnią dziewczynką. Co do głównych postaci, to ja to chyba przemilczę. 

Ta książka jest po prostu nudna. Nie ma w niej niczego ciekawego i dla mnie jest bez sensu pisanie takich kontynuacji, które niczego nie wnoszą. Zero akcji, zero ciekawej fabuły. Udaję, że Calder. Narodziny odwagi jest powieścią jednotomową ;D.

★☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Calder. Narodziny odwagi | Eden. Nowy początek

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Helion.




Brak komentarzy:

Dziękuję za każdy komentarz!

Obsługiwane przez usługę Blogger.